"Pracować, walczyć i wykorzystać okazję" - rozmowa z Adrianem Szczutowskim
Nasz zawodnik Adrian Szczutowski od początku tego sezonu przebywa na wypożyczeniu w Stali Mielec, gdzie trenuje pod okiem dobrze znanego w Płocku trenera Adama Majewskiego. Przed najbliższym spotkaniem ze Stalą porozmawialiśmy z 21-letnim napastnikiem m.in. o tym, jak czuje się w drużynie z Mielca, o debiucie w PKO BP Ekstraklasie oraz nadchodzącym spotkaniem z macierzystym klubem.
Jak się Ci się żyje w Mielcu? Nie tęsknisz za Płockiem?
Adrian Szczutowski: Żyje mi się bardzo dobrze, mamy bardzo fajną szatnię. Dogaduję się zarówno z tymi młodszymi zawodnikami, jak i starszymi. Atmosfera jest braterska, wszyscy żyją ze sobą razem, czemu na pewno pomaga miejsce w tabeli. Ogólnie jest bardzo przyjemnie. A czy tęsknię za Płockiem? Wiadomo, że tak. Tu się urodziłem, mam sentyment do tego miasta. Tęsknię trochę za rodziną i kolegami, ale jestem tutaj w Mielcu w pracy i jeszcze przez najbliższy miesiąc będę tu przebywał, zanim wrócę do Płocka na przerwę zimową.
To właśnie w barwach Stali debiutowałeś w ekstraklasie. Towarzyszyły Ci wtedy jakieś szczególne emocje, czy podszedłeś do tego meczu jak do każdego innego?
– Przy każdym meczu towarzyszą mi jakieś emocje, ale ten mecz był wyjątkowy dla mnie, bo to było moje pierwsze spotkanie w ekstraklasie, a nie ukrywam, że to było moje marzenie z dzieciństwa, żeby zadebiutować w najwyższej klasie rozgrywkowej i strzelić tam jakąś bramkę. Przez ostatnie cztery lata, kiedy trenowałem z pierwszym zespołem Wisły, to szczególnie chciałem to marzenie spełnić. W Płocku się tego nie udało zrobić, ale przyszedłem tutaj i dostałem tę szansę od trenera Adama Majewskiego.
A nie żałowałeś, że ten debiut nie nastąpił w barwach Wisły, tylko Stali?
– Wiadomo, że gdybym zadebiutował w Płocku, to by było bardzo fajnie, bo jestem stąd. Ale tak jak mówię – w Płocku się nie udało, ale udało się w Stali Mielec i też się z tego bardzo cieszę.
Przychodziłeś do drużyny prowadzonej przez trenera Majewskiego, którego dobrze znasz i który dobrze zna Ciebie. Zaliczyłeś swój debiut w ekstraklasie, ale łącznie zagrałeś jedynie 31 minut w lidze oraz 63 w Pucharze Polski w tym sezonie. Jak do tego podchodzisz? Czy to jest dla Ciebie spory niedosyt, czy jednak miałeś wkalkulowane to, że ta aklimatyzacja w najwyższej klasie rozgrywkowej może potrwać nieco dłużej?
– Z trenerem Majewskim poznaliśmy się jeszcze w Płocku i dobrze nam się współpracowało w drużynie rezerw. Potem dostałem od niego szansę w pierwszoligowym Stomilu Olsztyn i wydaje mi się, że ją wykorzystałem, strzelając tam 5 bramek. Teraz jestem w Stali Mielec, dostałem swoją szansę w Pucharze Polski w meczu z Wisłą Kraków, gdzie miałem dwie klarowne sytuacje, potem jeszcze trzecią. Myślę, że gdybym wtedy strzelił jedną lub dwie bramki, to moja sytuacja byłaby nieco inna. Dostawałbym więcej szans, minut, ale taka jest piłka. Trzeba po prostu teraz pracować, walczyć, czekać na kolejne okazje i je wykorzystać.
Tak mało minut to dla Ciebie ciężki mentalnie czas, czy może motywacja do jeszcze cięższej pracy?
– Traktuję to jako motywację do jeszcze cięższej pracy. Teraz mam się od kogo uczyć – jest Fabian Piasecki, który moim zdaniem jest jednym z najlepszych napastników w ekstraklasie. Tak samo Maksymilian Sitek, który z kolei jest jednym z najlepszych młodzieżowców w lidze. Jest Mateusz Mak, który gra sezon życia, więc to są zawodnicy, od których mogę się wiele nauczyć i cieszę się, że tutaj jestem. Patrząc, że mam tylko te trzydzieści parę minut w ekstraklasie, to jest nic, no bo taka jest piłka nożna. Teraz mam 30 minut, a zaraz mogę grać cały czas. Trzeba walczyć i pracować cały czas, żeby być w stanie dobrze grać wtedy, kiedy przyjdzie dla mnie na to czas.
Wspomniałeś, że Stal ma teraz dosyć ciekawą „pakę” zawodników i całkiem dobrze sobie radzicie w lidze – dopiero na poprzednim meczu zakończyła się wasza seria siedmiu spotkań bez porażki. O co gra w tym sezonie zespół z Mielca?
– Przed sezonem każdy tutaj myślał o spokojnym utrzymaniu i tym, że pewnie będziemy o to walczyć praktycznie do końca. Potem zmienił się sztab, przyszli nowi zawodnicy, zaczęliśmy grać piłką, bo z tego co wiem, Stal w poprzednich sezonach preferowała trochę inny styl. Do tego mieliśmy trochę szczęścia, trener Majewski wprowadził więcej spokoju do drużyny, no i zaczęliśmy iść po swoje. Seria siedmiu nieprzegranych meczów, a i teraz też powinniśmy byli wygrać ze Śląskiem Wrocław, bo graliśmy jedenastu na dziesięciu, ale nie dowieźliśmy tego wyniku do końca tak, jakbyśmy chcieli – chociażby remisu. No ale co? Przed nami kolejne mecze, teraz zagramy z Wisłą i będziemy walczyć o jak najlepsze miejsce na koniec sezonu.
Po raz pierwszy staniesz przed szansą gry przeciwko Wiśle - czy to wzbudza w Tobie jakieś dodatkowe uczucia, dodatkową mobilizację?
– Na pewno! Każdy chłopak z Płocka, który gra w innym klubie, grając przeciwko swojemu „rodzinnemu” klubowi, będzie chciał udowodnić swoją wartość. Jednocześnie podchodzę do tego ze spokojem i pokorą. Nie ma co się napinać. Trzeba grać tak jak się zawsze gra, walczyć, biegać i starać się tak samo jak w każdym innym meczu.
FOT. KAROL SLOMKA / 400mm.pl