Alan Uryga: Gramy bez kompleksów
Przed meczem z Wisłą Kraków kapitan Nafciarzy Alan Uryga mówi nam o potencjalnym pauzowaniu za kartki w tym spotkaniu, wstrząśnieniu mózgu, podczas listopadowego meczu z Cracovią, o tym czego będzie mu żal po odejściu z Płocka i czego należy spodziewać się po niedzielnym meczu z Białą Gwiazdą.
Czas Wisły: Dużo rozmów z mediami przed meczem z Wisłą Kraków?
Alan Uryga: Przed każdym meczem z Wisłą telefon jest gorący. Tym razem jednak, mimo sporego zainteresowania, staram się za dużo wywiadów nie dawać, zwłaszcza ograniczyć wypowiedzi na temat Białej Gwiazdy, bo wciąż skupiam się na grze i robocie, którą mam do wykonania w Płocku. Przede mną jeszcze pół roku grania jako Nafciarz i z szacunku do tego klubu i jego kibiców, nie chcę za dużo wypowiadać się na temat Wisły Kraków. Na to przyjdzie czas.
Domyślasz się jaka byłaby narracja w stosunku do Ciebie, gdybyś w meczu z Legią obejrzał żółtą kartkę? [Byłaby to 4. ligowa żółta kartka Urygi w tym sezonie, która wymusiłaby pauzę obrońcy podczas meczu z Wisłą Kraków - przyp. red.]
- Jak najbardziej. Dużo o tym myślałem, ale nie w kontekście czy tę kartkę specjalnie dostać, bo nigdy w życiu tak nie zrobiłem. Dochodziły do mnie głosy, że pewnie tę kartkę otrzymam, żeby wyeliminować się z meczu pomiędzy Wisłami, ale to nie jest coś co można zaplanować. U mnie wychodzi to wyłącznie z gry i w ogóle nie było tematu specjalnego "wykartkowania" się na kolejny mecz.
Czułeś się bezradny podczas meczu z Legią?
- Były chwile bezradności, zwłaszcza moment po trzeciej bramce dla Legii. Na szczęście była to krótka chwila, szybko się podnieśliśmy, strzeliliśmy dwie bramki. W przerwie mówiliśmy sobie, że trzeba jeszcze spróbować dojść rywala, ale szybko straciliśmy kolejną bramkę i znowu mecz wrócił na tory, których nie chcieliśmy.
Podczas rundy jesiennej doznałeś wstrząśnienia mózgu w trakcie meczu z Cracovią. Pamiętasz moment zderzenia się z przeciwnikiem?
- Tak, kojarzę dwa momenty tak naprawdę. Właśnie zderzenie i chwilę po, kiedy byłem opatrywany przez doktora oraz zejście z murawy. Wszyscy zaczęli do mnie krzyczeć, że mam zejść, sędzia do mnie podszedł i powiedział, że nie ma mowy, żeby zostawił mnie na boisku. To co wydarzyło się pomiędzy tymi wydarzeniami jest dla mnie dziurą w pamięci [Alan z urazem uczestniczył w grze przez 12 minut - przyp. red.].
Co działo się potem z tobą?
- W przypadku urazów głowy nie ma określonego terminu powrotu. To są sprawy indywidualne, ciężko mówić o schemacie leczenia takiej kontuzji, jak np. w przypadku urazu mięśniowego. Dostałem informację od lekarzy, że będę obserwowany i w zależności od tego jak będę się czuł i jak będę reagował na wysiłek fizyczny, określona zostanie data mojego powrotu na boisko. Niestety, złożyło się tak, że w tygodniu po meczu z Cracovią mieliśmy do rozegrania dwa spotkania i musiałem je odpuścić. Dostałem jasny przekaz od doktora, że nie ma szans, żebym dostał zgodę na występ w pierwszym meczu, a po paru dniach stwierdził, że w drugim meczu też nie będę mógł zagrać. Na kolejny mecz ligowy byłem już gotowy.
Miałeś obawy przed uderzaniem piłki głową po powrocie?
- Kompletnie nie. Na początku wróciłem do ćwiczeń bez elementów gry głową. Czułem się w nich dobrze i dostałem zielone światło do treningów na 100%. Po pierwszym uderzeniu piłki głową wiedziałem, że będzie wszystko dobrze.
Wyobrażasz sobie swoje pożegnanie w Płocku przy pustych trybunach? Wciąż publiczność nie może uczestniczyć w meczach piłkarskich.
- Spędziłem tu kilka owocnych lat, wciąż jeszcze sporo przede mną w Płocku do wykonania i na pewno chciałbym się godnie pożegnać z płocką publicznością, która, tak odczuwam, darzy mnie sporym szacunkiem, co bardzo doceniam. Mam nadzieję, że mój ostatni mecz przy Łukasiewicza zostanie rozegrany z publicznością, ale zobaczymy jak to będzie...
Czego będziesz żałował po odejściu?
- Na pewno żal, że nie będzie mi dane rozegrać meczu w barwach Wisły Płock na nowym stadionie. Szkoda będzie rozstawać się z ludźmi, których tu poznałem: pracownikami klubu, z którymi mocno się zżyłem, kolegami z drużyny z którymi sporo przeżyłem na boisku i poza nim, a także żal będzie samego miasta. To w Płocku toczyło się praktycznie całe życie mojego synka, bo przyjechaliśmy tutaj kiedy miał 3 miesiące i tak naprawdę nie zna życia w innym miejscu. Sentyment do Płocka na pewno pozostanie.
Transfer zagraniczny odłożony w czasie?
- Mam nadzieję, że mimo wszystko odłożony w czasie. Zdecydowana większość piłkarzy w Polsce chciałaby doznać wyjazdu, spróbować swoich sił w innej lidze. Wydawało się, że tak też się skończy już teraz ze mną. Nie wyszło, ale nie jest to moje ostatnie słowo.
Jak będzie wyglądał mecz z Wisłą Kraków?
- Wisła pod wodzą trenera Hyballi gra bardzo wysoko, agresywnie, na tym bazują i o tym głośno mówią. My również staramy się wychodzić wysokim pressingiem, bo pokazały nam wyniki biegowe, nawet w poprzedniej rundzie, kiedy nie mieliśmy klasycznego okresu przygotowawczego, że jesteśmy w stanie dużo i intensywnie biegać. Wychodzimy na mecze bez kompleksów i pokazaliśmy już, że taka gra nam wychodzi. Może tak się zdarzyć w meczu z Wisłą Kraków, że będzie to pojedynek na wysokie pressingi, choć nie chciałbym zdradzać planu na mecz. On zawsze jest dobierany pod przeciwnika.
Kogo należy się obawiać wśród przeciwników?
- Wisła jest silna jako kolektyw. Można jednak wskazać liderów w osobach Brown Forbesa czy Yeboaha. O tym pierwszym mówi się, że jest nieskuteczny, ale ja oglądając mecze Wisły widzę ile pracy wykonuje dla zespołu. Na niego jako stoper muszę zwrócić szczególną uwagę. Yeboah z kolei jedną indywidualną akcją potrafi zrobić dużo przewagi na boisku.
FOT. PAWEL PIOTROWSKI/ 400mm.pl