Alan Uryga. Lider i kapitan z setką występów
100 występów w danej drużynie raczej nie jest oczywistością w obecnych czasach. Zależnie od ligi w jednym miejscu trzeba spędzić co najmniej trzy sezony, a bywa, że nawet trochę więcej. 23 października 2020 roku do tej granicy dobił środkowy obrońca Wisły Płock Alan Uryga, który w meczu 8. kolejki PKO BP Ekstraklasy z Piastem Gliwice (2:2) swój jubileusz uwiecznił bramką.
4 września 2017 roku szeregi Nafciarzy wzmocnili dwaj zawodnicy, którzy w sezonie 2016/2017 reprezentowali Wisłę z Krakowa. Na zasadzie wolnych transferów, już po zamknięciu letniego okna, pozyskaliśmy Semira Štilicia i Alana Urygę. Nie ma co ukrywać, że z tej dwójki zdecydowanie więcej płoccy kibice obiecywali sobie po przyjściu doświadczonego bośniackiego rozgrywającego niż byłego młodzieżowego reprezentanta Polski mogącego występować na środku obrony lub jako defensywny pomocnik. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego, tak po prostu bywa w przypadku kontraktowania zawodników stricte ofensywnych i to jeszcze z takim CV.
Štilić w naszym klubie spędził dwa sezony, ale tylko w pierwszym z nich błyszczał na miarę oczekiwań i wydatnie pomógł drużynie Jerzego Brzęczka zająć 5. miejsce w lidze swoimi 12. punktami w klasyfikacji kanadyjskiej (4 bramki i 8 asyst). Następnie wrócił do NK Željezničar Sarajewo, w którym stawiał pierwsze piłkarskie kroki. Szybko został tam kapitanem drużyny oraz gwiazdą ligi bośniackiej. Uryga, który we wspominanej kampanii 2017/2018 również strzelił 4 gole dla Wisły Płock w ekstraklasie, nasze barwy przywdziewa nieprzerwanie od ponad trzech lat, choć wcześniej mógł trafić do Jagiellonii Białystok. Jak dobrze, że tak się nie stało.
TRUDNY DEBIUT
26 listopada 2017. Debiut w Wiśle Płock
Fot. Adam Ciereszko / 400mm.pl
2 marca 2018. Z Bruk-Bet Termaliką na lewej obronie
Fot. Łukasz Krajewski / 400mm.pl
100 występów w Wiśle Kraków bez gola i asysty. Następne 100 w Wiśle Płock z imponującym dorobkiem 14 bramek i 5 udanych ostatnich podań do kolegów. Zanim licznik w pierwszej drużynie Nafciarzy zaczął bić na dobre, Alanowi przyszło budować rytm na czwartoligowych boiskach. Wraz z kilkoma innymi zawodnikami z "jedynki" wspomagał młodszych kolegów z drugiego zespołu w potyczkach z Ożarowianką Ożarów Mazowiecki, KS Łomianki, Mławianką Mława, Mazurem Gostynin, Huraganem Wołomin oraz Drukarzem Warszawa. W rezerwach pięciokrotnie grał w parze z Adamem Dźwigałą, z którym później stworzył duet stoperów w debiucie. Semir Štilić poza dwoma epizodami w IV lidze miał już za sobą 6 gier u trenera Brzęczka, a Alan Uryga wciąż czekał na swoją szansę, od końca października obserwując poczynania kolegów z ławki. Jednym ze spotkań była wyjazdowa porażka z Lechią Gdańsk (0:3), w której siódmą i ósmą żółtą kartkę obejrzał Igor Łasicki, co oznaczało pauzę w następnej kolejce. Po meczu kłopoty zdrowotne dopadły także Bartłomieja Sielewskiego, a już wcześniej niezdolny do gry był Damian Byrtek. Stało się więc jasne, że pole manewru na środku obrony zostało ograniczone do absolutnego minimum, a nieszczęście jednego, może okazać się okazją dla innych. Tak też było w tym przypadku.
26 listopada w meczu 17. kolejki LOTTO Ekstraklasy 2017/2018 z Lechem Poznań (1:2) zarówno Štilić, jak i Uryga pojawili się w wyjściowej jedenastce Wisły Płock. Bośniak w 36. minucie doprowadził do wyrównania, po raz pierwszy strzelając gola Kolejorzowi, odkąd opuścił jego szeregi. Przed przerwą gospodarzom prowadzenie dał jednak Christian Gytkjaer, w czym swój udział miał niestety nasz obrońca oznaczony numerem 18. - Pamiętam swój pierwszy mecz w Wiśle Płock. Przegraliśmy z Lechem w Poznaniu 1:2. Jeśli chodzi o grę, to całkiem nieźle go wspominam, dobrze się w nim czułem, ale niestety miałem udział przy jednej z bramek rywali i to troszkę zamazało pozytywny obraz - wspominał niedawno debiut w niebiesko-biało-niebieskiej koszulce, po którym... ponownie zasiadł w gronie zmienników. W czterech ostatnich seriach w 2017 roku uzbierał raptem 150 minut. Z Wisłą Kraków (1:0) jeszcze w pierwszej połowie zastąpił kontuzjowanego Łasickiego i popisał się kilkoma świetnymi interwencjami (szczególnie ta z 56. minuty po strzale Jesúsa Imaza zasługuje na duże uznanie), a od początku zagrał jedynie z Sandecją Nowy Sącz (2:2) i trochę przypadkowo asystował przy trafieniu Damiana Szymańskiego.
Mocniejszą pozycję w podstawowym składzie zaczął budować dopiero wiosną i to od gry na... boku obrony. - Muszę przyznać, że dla mnie to całkowita nowość. Nigdy w życiu nie miałem styczności z lewą obroną, oprócz ostatnich kilku treningów z drużyną. Ani w grupach młodzieżowych, ani w seniorskiej piłce nie grałem na bokach obrony. Ostatnio z Cracovią połówka na prawej, z Bruk-Bet Termaliką na lewej, więc pierwszą styczność z tymi pozycjami mam już za sobą - tłumaczył Alan po wygranej 2:1 w Niecieczy z 2 marca 2018. Miejsce na środku defensywy tak na dobrą sprawę zajął dwa tygodnie później, w dniu meczu ze Śląskiem Wrocław (1:1), po którym zapewniliśmy sobie awans do grupy mistrzowskiej, a co za tym idzie utrzymanie w ekstraklasie na kolejne rozgrywki. Później kilkukrotnie zdarzyło mu się jeszcze grać jako skrajny defensor, chociażby w pamiętnym zwycięskim starciu z Legią Warszawa (4:1) przy Łazienkowskiej.
PIERWSZY GOL
2 kwietnia 2018. Premierowe trafienie w ekstraklasie
Fot. Piotr Kucza / 400mm.pl
16 kwietnia 2018. Gol przeciwko Wiśle Kraków
Fot. Piotr Kucza / 400mm.pl
- Aż 104 mecze czekał Alan Uryga na debiutanckiego gola w ekstraklasie. Gdy jednak trafił już do siatki rywali, rozstrzelał się na dobre i w ciągu miesiąca czterokrotnie wpisał się na listę strzelców. W sezonie 2019/2020 zapewnił nam komplety punktów przeciwko Piastowi Gliwice (1:0) i Górnikowi Zabrze (1:0), a poza tym pokonał także bramkarzy Wisły Kraków (2:2) i Legii Warszawa (2:3). Wszystkie bramki zdobył po uderzeniach głową - pisaliśmy w 125. numerze oficjalnego magazynu piłkarskiej Wisły Płock.
Od tamtej pory jego dorobek strzelecki w ekstraklasie znacznie się powiększył, a Uryga stał się specjalistą od strzelania ważnych goli po stałych fragmentach gry. 4, 3, 4, 2 - to liczby bramek notowane w każdym z kolejnych sezonów. Łącznie daje to 13 trafień, z czego najwięcej (3) zanotował w meczach z Wisłą Kraków, a po dwa przeciwko Arce Gdynia i Piastowi Gliwice. Poza wspominanymi na listę strzelców wpisywał się również w spotkaniach z: Miedzią Legnica, Lechią Gdańsk, Jagiellonią Białystok (zostaliśmy wówczas liderem ekstraklasy) i Rakowem Częstochowa (pierwszy raz z opaską kapitana Wisły Płock). Nie można też zapomnieć o pucharowym pojedynku z Siarką Tarnobrzeg z sezonu 2018/2019.
NIEZNISZCZALNY
11 marca 2019. Początek niesamowitej serii
Fot. Wojciech Figurski / 400mm.pl
23 października 2020. Bramka w setnym występie
Fot. Irek Dorozanski / 400mm.pl
Od 2 marca 2018 do 23 października 2020 Wisła Płock rozegrała 95 spotkań w rozgrywkach ekstraklasy. Nasz bohater w tym czasie opuścił 270 z 8550 możliwych minut, a przecież dwukrotnie nie mógł zagrać z powodu zbyt dużej liczby żółtych kartek. Żeby trochę lepiej zobrazować skalę wyczynu, należy cofnąć się do momentu, w którym to się zaczęło. 25. kolejka sezonu 2018/2019, Lechia Gdańsk - Wisła Płock (1:1). W ustawieniu początkowym między innymi debiutujący Jake McGing czy Justinas Marazas, a z ławki wspomagający Alen Stevanović. Z ówczesnej kadry meczowej przy Łukasiewicza 34 ostali się jedynie Alan Uryga, Ángel García Cabezali, Damian Rasak, Giorgi Merebashvili i Bartłomiej Żynel. Pierwszy z nich we wspominanym pojedynku, a jakże, zaskoczył Dušana Kuciaka po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Nico Vareli, ale ostatecznie nie udało się wygrać. Do wyrównania z 11 metrów doprowadził kapitan gospodarzy Flávio Paixão, ale sam rzut karny został podyktowany w kontrowersyjnych okolicznościach.
Zaczynając od wspominanej Lechii Gdańsk, Uryga wystąpił w ostatnich 59 meczach ligowych od pierwszej do ostatniej minuty. Tej sztuki dokonał jako jedyny zawodnik z pola w sezonie 2019/2020. Opierając się na informacjach ekstrastats.pl oprócz niego 3 330 minut na liczniku wykręcili wtedy jeszcze czterej zagraniczni bramkarze: Martin Chudý (Górnik Zabrze), František Plach (Piast Gliwice), Matúš Putnocký (Śląsk Wrocław), a także Dante Stipica (Pogoń Szczecin). Sytuacja jest jeszcze bardziej godna podziwu, gdy uświadomimy sobie, że od 16. kolejki środkowy obrońca grał z trzema żółtymi kartkami na koncie. - Po tej 16. kolejce, kiedy dostałem trzecią żółtą kartkę, nie przeszło mi nawet przez myśl, że może udać mi się dokończyć sezon bez czwartego napomnienia i bardziej myślałem o tym, kiedy dostanę tę czwartą kartkę, niż czy w ogóle ją dostanę. Byłem nastawiony na pauzę kartkową, ale im bliżej było końca sezonu, tym bardziej zdawałem sobie sprawę, że może udać mi się dokończyć sezon bez tej przymusowej absencji, więc postanowiłem, że zrobię wszystko, żeby tak właśnie było. Pod koniec sezonu miałem już z tyłu głowy, że tej kartki nie chciałbym dostać, choć według mnie nie miało to żadnego wpływu na moją grę, bardziej skupiałem się na tym, żeby tej kartki nie dostać w głupi sposób, czyli za jakieś niesportowe zachowanie, jakąś rozmowę z sędzią, bądź po odkopnięciu piłki po gwizdku - tłumaczył w rozmowie z Rafałem Wyrzykowskim dla "Czasu Wisły #136".
NOWY KAPITAN
18 lipca 2020. Pierwszy raz jako kapitan
Fot. Michał Łada / Wisła Płock S.A.
23 sierpnia 2020. Inauguracja nowego sezonu
Fot. Sebastian Wiciński / Wisła Płock S.A.
Przed rozpoczęciem rundy lub sezonu w klubach piłkarskich są zazwyczaj przeprowadzane wybory kapitana i rady drużyny. Nie inaczej było przed startem rozgrywek 2020/2021, gdzie po odejściu grającego regularnie z opaską Dominika Furmana stało się jasne, że trzeba będzie wybrać nowego przywódcę. Faworyt był w zasadzie jeden: Alan Uryga, ale mimo tego Radosław Sobolewski zdecydował się tego wyboru dokonać samodzielnie. Jak szkoleniowiec Wisły Płock argumentował swoją decyzję? - Zespół jest w trakcie przebudowy. Dołączyło do nas 12 nowych zawodników, którzy nie wiedzieliby na kogo zagłosować. [...] Wolałem sam podjąć decyzję, sam wybrałem kapitana, sam wybrałem radę drużyny i myślę, że wszyscy zgadzają się z moim wyborem, tu nie ma żadnego zaskoczenia. Chciałem, żeby nie został popełniony błąd, że ktoś głosował, bo musiał, a wybór byłby daleki od ideału, bo skąd przykładowo Dušan Lagator ma znać Alana Urygę, Kubę Rzeźniczaka czy innych zawodników skoro był z nami dosłownie kilka dni. Stąd właśnie ta decyzja. Być może za rok będzie inaczej, może wtedy zdecyduję się, że jak już zespół się pozna i będzie skonsolidowany, to wybór pozostawię drużynie - mówił trener Nafciarzy w jednej z przedsezonowych rozmów z WisłaPłockTV.
A co w tej sprawie miał do powiedzenia nowy kapitan Nafciarzy? - Z rozmów z kolegami wydaje mi się, że jeśli byłyby wybory wśród zawodników, to decyzja byłaby podobna. [...] Po powierzeniu mi roli kapitana odpowiedzialność za zespół jest większa. Miałem już okazję nosić opaskę kapitana w poprzednim sezonie, a nawet wcześniej jeszcze w Wiśle Kraków, ale rola stałego kapitana jest całkiem inna, przez co odpowiedzialność wzrasta. Czuję większą presję na boisku, bo wydaje mi się, że kapitan powinien pewien poziom sportowy trzymać zawsze i poniżej niego nie schodzić. Wydaje mi się, że to, co zawsze decyduje, czyli cechy charakteru, które pomagają w byciu tym liderem, czy to w szatni, czy na boisku. Wpływ ma także doświadczenie, bo już parę lat na poziomie ekstraklasy gram, sporo tych spotkań udało się rozegrać. Do tego moja pozycja na boisku też sprzyja temu, aby być dobrym kapitanem - przedstawiał swój punkt widzenia.
Do tej pory partnerów z drużyny dziesięciokrotnie wyprowadzał na murawę jako kapitan. W każdym z meczów, co oczywiste, był obecny na placu gry przez pełne 90. minut. Dodatkowo pokonał bramkarzy Rakowa Częstochowa (1:2) i Wisły Kraków (3:0), zaliczył asystę w spotkaniu ze Śląskiem Wrocław (1:0), a przeciwko Piastowi Gliwice (2:2) w swoim stylu przypieczętował jubileuszowy 100. występ w barwach Nafciarzy. Jak potoczą się dalsze losy szefa naszej defensywy? To zapewne zweryfikuje już boisko.