Logotyp Wisła Płocka S.A.
Oficjalna strona internetowa
WISŁY PŁOCK S.A.


#Belek2022. Adaptacja i wprowadzenie

 

Za drużyną Wisły Płock pierwszy pełny dzień przygotowań w tureckim Belek. Wtorkowe zajęcia Nafciarze rozpoczęli o 10:45 treningiem w siłowni... innego hotelu, po czym udali się na pobliskie boisko, gdzie skupili się na pewnego rodzaju adaptacji i wprowadzeniu.

 

W GRUPACH

O 10:30 pierwsza grupa zawodników Wisły Płock pojawiła się na zbiórce w hotelowym lobby, by przedostać się do siłowni zlokalizowanej w innym hotelu, choć cały czas znajdującym się w olbrzymim kompleksie Kaya Palazzo Golf Resort. Po kilkuminutowym spacerze Nafciarze trafili do miejsca zajęć, gdzie pod czujnymi oczami trenera Mateusza Oszusta oraz fizjoterapeuty Bartosza Gralewskiego odbyły się godzinne zajęcia.

- Pierwszy trening był podzielony na grupy z powodów logistycznych, ale też dlatego, że łatwiej zapanować nam nad mniejszą grupą w siłowni i na boisku. Tak dobraliśmy dzisiejszy trening, żeby tu i tu było chłopakom trochę łatwiej podziałać. Skupialiśmy się nad kształtowaniem mocy z obciążeniem, badaliśmy moc i ćwiczyliśmy technikę. Na początku była tak naprawdę adaptacja, trochę rozruszanie po podróży, taki trochę miszmasz, żeby się zapoznać z panującymi tutaj warunkami — powiedział Mateusz Oszust trener przygotowania fizycznego Wisły.

W tym samym czasie pozostali członkowie sztabu szkoleniowego, z pierwszym trenerem Maciejem Bartoszkiem na czele, zajęli się organizacją pierwszego treningu na boisku. Wówczas obecni byli już tam bramkarze, którzy zawsze, także w Płocku, zaczynają pracę wcześniej niż zawodnicy pozostałych formacji. - Wynika z tego, że my jesteśmy jak żołnierze oddziałów specjalnych w armii i musimy być zawsze gotowi do działania — skwitował krótko trener bramkarzy Maciej Sikorski, który wraz z drugim trenerem bramkarzy Danielem Iwanowskim czuwał nad ćwiczeniami wykonywanymi przez „swoją” czwórkę: Krzysztofa Kamińskiego, Damiana Węglarza, Bartłomieja Gradeckiego oraz Oskara Lodzińskiego.

O 11:45 pierwsza grupa rozpoczęła zajęcia z piłkami, w których czynny udział wzięli również trenerzy Łukasz Nadolski, Dariusz Pietrasiak oraz Norbert Onuoha. - Było to typowe czterdziestopięciominutowe wprowadzenie, ponieważ to pierwszy trening na naturalnej płycie od ostatniego meczu ligowego z Lechią Gdańsk. Pierwsza część to typowy „dziadek”, później przejście do gry na utrzymanie, ale to wszystko w formie wprowadzenia i ostatnie dwadzieścia - dwadzieścia pięć minut, trzy rodzaje rozegrania akcji, czyli budowanie ataku i nasze schematy — mówił trener asystent Łukasz Nadolski. Druga grupa zawodników według dzisiejszego planu dnia swoje treningi zaczynała godzinę później. Trzydzieści minut po jego zakończeniu na Nafciarzy czekał drugi tego dnia posiłek, po którym pojawiła się chwila na odpoczynek. Drugie zajęcia zaplanowano bowiem na 18:00.

 

 

WSZYSCY RAZEM

Tym razem bez zbiórki w hotelowym lobby, a dopiero na boisku, na które z hotelu idzie się około dziesięciu minut pieszo. Można powiedzieć, że to tam wszyscy zawodnicy spotkali się dziś po raz pierwszy, nie licząc oczywiście wspólnych posiłków. Od razu po rozgrzewce przyszedł czas na wiele różnych ćwiczeń z piłkami, a zajęcia zakończyły się grą jedenastu na jedenastu, którą przez jakiś czas zza linii bocznej obserwowali Marcel Błachewicz, Tomasz Walczak i Dawid Kocyła. Oni w ostatniej gierce pojawili się na placu na ostatnie sześć minut, dzięki czemu kilku zawodników zakończyło zajęcia nieco wcześniej. W tej grupie byli Anton Krivotsyuk, Bartosz Zynek i Radosław Cielemęcki. - Wynika to z tego, że co gierkę zmieniamy się z „Kocim”. Jesteśmy na tej samej pozycji i dlatego gramy po połowie, ale ta rywalizacja nas napędza. Przynajmniej powinna napędzać, nie wiem jak innych, mnie napędza oczywiście pozytywnie, bo z Dawidem jesteśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi, więc na boisku rywalizacja, a poza boiskiem swoje — tłumaczył Cielemęcki, który pokój dzieli jednak nie z Kocyłą, a Damianem Warchołem.

Jedynym, który pracował indywidualnie, ponieważ cały czas dochodzi do siebie po odniesionej jeszcze w grudniu kontuzji. - Spowodowane jest to moim urazem, który przytrafił mi się na początku grudnia. Praktycznie trzy ostatnie mecze rundy jesiennej były dla mnie stracone, poza meczem z Legią, co bardziej było spowodowane moimi ambicjami, niż tak naprawdę tym, że byłem zdrowy. Przez całą przerwę urlopową ciężko pracowałem, a teraz ustaliliśmy z trenerami, że będę spokojnie wprowadzany do drużyny, co nie oznacza, że mam łatwiej. Jest więcej biegania, ale mam nadzieję, że z czasem w trakcie tego obozu będę miał więcej kontaktów z piłką i już po sparingu z Neftçi PFK wejdę do treningu z drużyną, a w którymś z następnych sparingów złapię jakieś minuty — powiedział nam sam zainteresowany.

W tym wszystkim najważniejsze, że dobry humor nie opuszcza trenera Macieja Bartoszka. - Jeżeli chodzi o to, co dziś przepracowaliśmy, były to dwie dobre jednostki, chociaż intensywność pierwszego treningu, ze względu na zmianę czasu i krótką noc, była może nie do końca na takiej intensywności, jakiej bym sobie życzył. Teraz było już widać, że się „paliło”, ale przede wszystkim było też dużo jakości i na pewno trening okazał się pożyteczny — podsumował wieczorne zajęcia szkoleniowiec Nafciarzy.

W środę drużyna Wisły Płock dzień rozpocznie jeszcze wcześniej, niż we wtorek, ponieważ śniadanie zaplanowano już na godzinę 8:00. Następnie przyjdzie pora na poranny trening (od 10:00) oraz pierwszy tegoroczny mecz sparingowy z Neftçi PFK o 15:00. 

 





ZOBACZ TAKŻE:


Właściciel

Sponsor strategiczny

Sponsorzy główni