Cezary Stefańczyk: Dla mnie to mecz z gatunku być albo nie być
W niedzielę 13 maja 2018 roku na Stadionie im. Kazimierza Górskiego po raz 160 w niebiesko-biało-niebieskiej koszulce zagrał Cezary Stefańczyk. Tym samym 34-letni prawy obrońca Nafciarzy pod względem liczby występów w Wiśle Płock z obecnej kadry drużyny ustępuje jedynie niedoścignionemu Bartłomiejowi Sielewskiemu. Z doświadczonym defensorem, który w sezonie 2017/2018 opuścił zaledwie jeden ligowy mecz z powodu nadmiaru żółtych kartek, porozmawialiśmy jednak nie tylko o tym, a przede wszystkim o niedzielnym spotkaniu z Jagiellonią Białystok.
Na wstępie gratulujemy imponującej liczby 160 spotkań w koszulce Wisły Płock. Wyprzedziłeś tym samym Seweryna Kiełpina, który na swoim koncie ma 159 meczów.
Cezary Stefańczyk: Mija już piąty rok, od kiedy pojawiłem się w Wiśle Płock. Rozegrałem w tym okresie 160 spotkań, czyli całkiem sporo. Jestem z tego powodu bardzo zadowolony - przede wszystkim, że gram, że mój poziom piłkarski nie jest najgorszy. To, że wyprzedziłem Seweryna nie ma większego znaczenia - my się przecież nie ścigamy.
Odliczamy już godziny do niedzielnego spotkania z Jagiellonią Białystok. Czy grałeś wcześniej w meczu o takim ciężarze gatunkowym?
Graliśmy kiedyś z bydgoskim Zawiszą o awans do ekstraklasy. Mierzyliśmy się z Piastem Gliwice. Tylko zwycięstwo gwarantowało nam sukces. Niestety się nie udało. Wydaje mi się, że to porównywalny ciężar gatunkowy. Chociaż z drugiej strony... Tutaj była walka o awans do ekstraklasy, a teraz jest szansa na europejskie puchary. Więc może jednak ciut większą przewagę ma mecz z Jagiellonią. Nie pozostaje nam nic innego, jak dać z siebie maksa. Chociaż my zawsze dajemy z siebie maksa - z lepszym, czy gorszym skutkiem, ale zawsze jest 100% zaangażowania. Zapowiada się super widowisko dla kibiców. Cieszę się bardzo, że mamy w ogóle możliwość gry o takie cele, rozgrywania meczu o takie stawki. Myślę, że przed sezonem nikt w to nie wierzył.
Spotkasz swojego najlepszego kumpla z płockiej szatni - Piotra Wlazło.
(wzdycha) Tak. Piotrek w Jagiellonii miał lepsze i gorsze momenty, ale fajnie będzie się z nim spotkać. Dobrze będzie po raz kolejny zobaczyć jego zniesmaczoną minę po nieudanym meczu, tak jak ostatnio.
Być może to ostatnia szansa dla ciebie i jeszcze kilku zawodników, by spróbować swoich sił w rozgrywkach europejskich.
Zgadza się, dlatego dla mnie to mecz z gatunku być albo nie być w europejskich pucharach. I zapewne nie tylko dla mnie. Wszystko w naszych nogach, rękach, głowach. Wygrywamy i nie musimy na nikogo patrzeć. Wszystko jest uzależnione tylko i wyłącznie od nas. To komfortowa sytuacja.
Większa presja spoczywa bez wątpienia na zawodnikach gospodarzy. Jak jest w waszym przypadku?
My również czujemy presję. Mówiliśmy, że gramy o utrzymanie, a utrzymaliśmy się bez problemu. Co więcej, pojawiła się nawet szansa na grę o medale. Po pierwszym wygranym meczu w grupie mistrzowskiej zaczęła pojawiać się delikatna presja. To będzie ciężki mecz, ale i przyjemny moment.