Cezary Stefańczyk: Od lipca ruszam w trasę z Kabaretem Nowaki
Z bocznym obrońcą Wisły Płock Cezarym Stefańczykiem rozmawialiśmy na temat jego debiutu na deskach płockiego amfiteatru oraz środowym spotkaniu z warszawską Legią. Zapraszamy do lektury!
Zdradzisz naszym czytelnikom, jak to się stało, że wystąpiłeś w Płockiej Nocy Kabaretowej?
Cezary Stefańczyk: Po pierwsze z Kabaretem Nowaki znamy się od bardzo dawna. Konkretnie od marca tego roku. Dużo lepiej zna się z nimi trener Brzęczek. To była jego inicjatywa. Zapytali mnie, czy chciałbym wystąpić w krótki epizodzie na Płockiej Nocy Kabaretowej. Zgodziłem się, czemu nie. Nie musieli mnie namawiać.
Dlaczego akurat Ty?
A tego nie wiem. Finansowo dogadaliśmy się bardzo szybko (śmiech). Wiadomo, że wielkimi krokami zbliża się mundial, dlatego skecze były nastawione na tematykę piłkarską. Poza tym potrzebowali do tej sceny najlepszego piłkarza Wisły Płock, więc sam wiesz dobrze, kogo mogli wybrać.
No oczywiście, że Ciebie.
Wiadomo, że tak. Wszystko po to, żeby ludzie w ogóle kojarzyli, kto stoi na scenie. Dlatego wybrali właśnie mnie.
Jesteś fanem kabaretów?
Owszem, bardzo lubię kabarety. Byłem i na poprzedniej nocy kabaretowej w Płocku, w tym roku również się wybierałem. No i okazało się, że byłem, wystąpiłem na scenie i nawet nie musiałem płacić za bilet.
Ktoś z drużyny wspierał cię z wysokości trybun?
Owszem byli, nie wiem czy mnie wspierali, aczkolwiek gwizdów nie słyszałem. Byli chociażby Seweryn Kiełpin, Kamil Biliński, Bartłomiej Sielewski czy nasz doktor Paweł Nowacki.
Jesteś zadowolony z debiutu na scenie?
Ogólnie odbiór był raczej pozytywny. Dostałem dużo miłych smsów czy wiadomości na Facebooku. Nawet ciotka z Australi, chociaż nie mam pojęcia gdzie to widziała, do mnie napisała. Co prawda po angielsku, więc musiałem sobie przetłumaczyć przez Google Translator, ale było tam „All the Best”, więc chyba pozytywnie (śmiech).
Czyli masz już pomysł, co zrobić po zakończeniu kariery?
Zgadza się. Już od lipca ruszam w trasę z Kabaretem Nowaki. Zobaczymy jak to się potoczy.
Przejdźmy do ostatniego meczu z Lechem Poznań.
To nie był super mecz w naszym wykonaniu. W zasadzie do 90. minuty nie wypracowaliśmy sobie dogodnej sytuacji. Ostatnio myślałem sobie, że po naszym awansie do grupy mistrzowskiej trochę prześladuje nas pech. Począwszy od meczu z Wisłą Kraków, kiedy Adaś Dźwigała trafił w słupek, a bramkarz obronił znakomity strzał José. Następnie jest Zagłębie Lubin, gdzie stwarzamy sobie super sytuacje, a w doliczonym czasie gry dostajemy bramkę z rzutu karnego. I właśnie podczas spotkania z Lechem, tak mniej więcej w 70. czy 80. minucie spotkania pomyślałem, że to może my tym razem wygramy w takich okolicznościach i do nas uśmiechnie się szczęście. No i pojawiła się znakomita sytuacja w 90. minucie, której niestety nie wykorzystaliśmy.
Teraz czeka nas spotkanie z Legią, czyli kolejny, ciężki mecz.
Każdy mecz jest ciężki, nie tylko w grupie mistrzowskiej. Zobacz chociażby co się dzieje na dole tabeli. Być albo nie być dla niektórych klubów. Legia jest mistrzem Polski, walczy o utrzymanie tytułu, jest na pierwszym miejscu w tabeli. Nie będzie łatwo, ale my jedziemy tam zagrać dobry mecz.
I ponownie zaskoczyć?
Myślę, że to właśnie wtedy ich zaskoczyliśmy. Teraz będą na nas przygotowani w stu procentach. Wcześniej traktowani byliśmy może trochę po macoszemu. Tamte mecze nie decydowały na dłuższą metę jeszcze o niczym. Teraz sytuacja jest inna. Musimy pamiętać, że w ostatniej kolejce Legia zmierzy się z Lechem. To być może będzie mecz o tytuł. Nasz środowy przeciwnik będzie chciał tam jechać już z jakąś zaliczką, jednak my zrobimy wszystko, żeby im to uniemożliwić, zdobywając punkty w Warszawie.