Dominik Furman: Rozkręciliśmy się
Na półmetku rundy zasadniczej sezonu 2018/2019 w LOTTO Ekstraklasie Wisła Płock podejmowała na własnym boisku Zagłębie Sosnowiec. Nafciarze wygrali z beniaminkiem 2:0 (1:0), choć nie była to łatwa przeprawa. Najważniejsze jednak, że nasz dorobek powiększył się o kolejne trzy punkty.
- Nie, nigdy nie można spodziewać się łatwych meczów, szczególnie w Ekstraklasie. Często tabela nie do końca oddaje rzeczywistą siłę danej drużyny. Wiemy zresztą jaki mieliśmy bilans meczów u siebie i nie wyglądało to zbyt różowo. Teraz patrzyliśmy tylko na to, żeby wygrać. Wydaje mi się, że był to niezły mecz jeżeli chodzi o prowadzenie gry, które chcemy mieć odkąd przyszedł trener Kibu Vicuña - rozpoczął Dominik Furman.
Zwycięstwo z Zagłębiem Sosnowiec było piątym z rzędu meczem Wiślaków pod wodzą nowego szkoleniowca. Od przejęcia sterów w klubie przez Hiszpana niebiesko-biało-niebiescy pozostają niepokonani i już na pierwszy rzut oka widać, że starają się grać inaczej, co przynosi efekty w postaci korzystnych rezultatów.
- Preferowany teraz przez nas styl gry to nie jest dla nas coś aż tak nowego, jednak gdzieś tam jest to częściej powtarzane i tutaj jest w tym duża różnica. Teraz zawodnicy lepiej to rozumieją, dużo na ten temat rozmawiamy na odprawach i to przynosi efekty. Mi jako zawodnikowi środka pola taka taktyka bardzo odpowiada. W tym systemie pracujemy dopiero miesiąc, są błędy, bo niektóre straty mogą się kończyć bramkami. Krok po kroku i będzie dobrze, co pokazują ostatnie mecze ze Śląskiem Wrocław, Olimpią Grudziądz czy Zagłębiem Sosnowiec - kontynuował jeden z liderów środka pola Nafciarzy.
Furman w obecnych rozgrywkach do siatki rywali trafia póki co tylko ze stałych fragmentów gry. Do dwóch bramek zdobytych bezpośrednio z rzutów wolnych (z Legią Warszawa i Olimpią Grudziądz), Dominik dołożył teraz gola strzelonego z rzutu karnego. Oczywiście to dla niego nie pierwsze podejście do piłki ustawionej na 11. metrze. Już wcześniej w sezonie 2016/2017 nasz pomocnik wpisywał się na listę strzelców właśnie w ten sposób, a "Panenką" też już przecież uderzał.
- Takie wykonanie rzutu karnego to oczywiście przemyślana decyzja. Na początku chciałem strzelić w ten róg, gdzie rzucił się bramkarz. Kiedy zrobiłem pierwszy krok do piłki coś mnie jednak ruszyło i tę decyzję zmieniłem. Jak widać – słusznie. Z Lechią Gdańsk strzeliłem kiedyś podobnie, choć mało brakowało i nie byłoby wtedy gola. Najważniejsze, że także tym razem wpadło - tłumaczył Dominik.
Tym samym 26-letni rozgrywający grający z numerem 8 zanotował swój siódmy w sezonie punkt w klubowej klasyfikacji kanadyjskiej i do dwóch wcześniejszych trafień oraz czterech asyst dołożył kolejny. Już czwarty po przyjściu do klubu trenera Kibu Vicuñi.
- Rozkręciliśmy się, złapaliśmy niezłą serię i trzeba będzie ją podtrzymać również po przerwie. W tabeli wciąż nie jest za różowo, bo mamy dopiero osiemnaście punktów w piętnastu meczach. Wciąż nie mamy więc nawet połowy możliwej puli. Dlatego możemy się jeszcze cieszyć, a do środy czeka nas odpoczynek. Potem już tylko praca, praca i jeszcze raz praca - zakończył nasz rozmówca.
FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl