Logotyp Wisła Płocka S.A.
Oficjalna strona internetowa
WISŁY PŁOCK S.A.


Fabian Hiszpański: Jestem Nafciarzem

 

W Stali Mielec od lata występuje wychowanek Wisły Płock, czyli Fabian Hiszpański. Zawodnik nie ukrywa, że wciąż czuje się Nafciarzem z krwi i kości, a najbliższe spotkanie wywołuje u niego szczególne emocje. Zapraszamy do przeczytania krótkiej rozmowy z doskonale znanym nam piłkarzem!

 

Jak wspominasz swoje wejście do seniorów? Zadebiutowałeś jeszcze jako siedemnastolatek.

Wejście do seniorów pamiętam bardzo dobrze. Od razu udało nam się zrobić awans z drugiej do pierwszej ligi. W tym sezonie dwie rzeczy zapadły mi w pamięć. 2010 rok. Puchar Polski, siadam na ławce. Oj, wtedy to było przeżycie. Zobaczyć swoje nazwisko w kadrze meczowej na mecz z Górnikiem Zabrze. Przegranym niestety 3:1 z tego, co pamiętam. Potem debiut w drugiej lidze w 2011 roku z Ruchem Wysokie Mazowieckie. 3:0, strzelili Damian Jaroń, Rafael Mariucci i... nie pamiętam, kto jeszcze (Michał Twardowski - przyp. red.). Wszedłem w osiemdziesiątej dziewiątej minucie. Zdążyłem zrobić wszystko. Stracić piłkę, kiwnąć paru ludzi, zrobić wślizg. Mecz się zakończył. To była fajna i długa minuta, po której nie mogłem nawet spać.

Potem przestawiono cię na bok obrony, przyszły powołania do młodzieżówki, przełomowy sezon i latem 2015 roku postanowiłeś odejść z Wisły Płock. Z perspektywy czasu żałujesz tej decyzji?

W tamtym sezonie byłem przestawiany na lewą stronę obrony, ale podczas meczówbyłem rotowany. Skrzydłowy, prawy obrońca, lewy obrońca. Sporo bramek, sporo asyst. Fajne mecze między innymi ze Stomilem Olsztyn, czy Bruk-Bet Termalicą Nieciecza. Asysta do Dimitara Ilieva, zrobiliśmy fajną akcję. Było parę meczów w Wiśle Płock, ale spotkanie ze Stomilem zapadło wszystkim w pamięci. Czy żałuję odejścia? Po części tak, ale chciałem się sprawdzić. Nie wyszło, nie postawiono na mnie do końca w Podbeskidziu Bielsko-Biała. Brak troszkę szczęścia. Ogólnie czegoś jeszcze brakowało. Tak musiało być. Staram się o tym już nie myśleć i tego nie wspominać.

Na drugą rundę wróciłeś do Wisły, ale już tylko jako rezerwowy. Mimo małej liczby minut, z racji awansu i tak chyba dobrze zapamiętałeś to półrocze.

Wróciłem do Wisły na wypożyczenie. To długa historia. Pojawiłem się w okresie przygotowawczym i grałem cały czas w pierwszym składzie. Na pierwszy mecz trener Marcin Kaczmarek postawił bodajże na Patryka Stępińskiego. Trzeba było pogodzić się z rolą rezerwowego. Aczkolwiek, to też był fajny okres. Awans z Wisłą do ekstraklasy, piękna feta na płockiej starówce. Działo się, działo się bardzo dużo tej nocy. Myślę, że nie zapomnę jej do końca życia. Było i jest to jedno z najlepszych wspomnień w dotychczasowej przygodzie. Porównywalne chyba do finału z Arką Gdynia. Przegranego, aczkolwiek przeżycie też było naprawdę super.

Z czasem przeszedłeś do Wisły Puławy i dość niespodziewanie pojawiłeś się w rezerwach Wisły. Do gry w nich podchodziłeś jednak z pełnym zaangażowaniem, prowadząc młodzież do zwycięstwa w okręgowym pucharze.

Na pewno trudny okres w mojej przygodzie z piłką, ale prywatnie też jeden z lepszych, bo urodziła mi się córka. Wtedy grał cały rocznik 1998. Trener Artur Serocki pozwolił mi na grę w czwartej lidze, żeby pomóc chłopakom, bo miałem problem w znalezieniu pracodawcy. Myślę, że to się troszkę udało. Zrobiliśmy jeden z lepszych wyników jako rezerwy Wisły. Gra była bardzo fajna. Trener Serocki wtedy poukładał drużynę. Byliśmy zgraną ekipą na boisku i poza nim. Pozdrawiam chłopaków, bo to oni napędzali mnie w każdym treningu i meczu. Jestem im i trenerowi bardzo wdzięczny za zaufanie. Później trenerem był Adam Majewski i jemu też wiele zawdzięczam w tamtym okresie. Mogłem u niego trenować i trzymać swoją formę. Szlifować nawet kiedy nie miałem żadnego pracodawcy. Ciężki okres. Można powiedzieć, że grałem charytatywnie. Ale opłacało się, upór i charakter pozwoliły mi na to, że jestem w tym miejscu, gdzie jestem.

Nie miałeś jednak mimo wszystko chwil zwątpienia? W ważnym dla piłkarza wieku znalazłeś się na sporym zakręcie.

Myślę, że nie. Prędzej to ludzie wątpili we mnie, niż ja sam w siebie. Starałem się wszystkie swoje zadania i treningi wykonywać na sto procent. Myślę, że ci, co ze mną trenowali, czuli i widzieli, z jakim zapałem podchodzę do wszystkiego. Jak należy.

Po niezłym okresie w KKS 1925 Kalisz wróciłeś do pierwszej ligi. W Arce Gdynia grałeś w kratkę, ale świetny mecz w finale Pucharu Polski rekompensuje chyba wszystko.

Fajny okres w KKS Kalisz, potem przejście do Arki. Na początku grałem praktycznie wszystko. Potem, tak jak powiedziałeś, w kratkę. Szkoda, że nie udało się zrobić awansu z Arką do ekstraklasy. Szczególnie gdy w barażu z ŁKS-em graliśmy super, a przegraliśmy 1:0, mimo że oni nie potrafili wyjść z własnej połowy. No i pamiętny pucharowy finał. Szkoda, że bez kibiców. Szkoda, że nie na Stadionie Narodowym, tylko w Lublinie. Mogliśmy sprawić z Rakowem Częstochowa sporą niespodziankę. Udało się zrobić fajną akcję i asystować do Mateusza Żebrowskiego. Szkoda, bo dzisiaj w domu nie wisiałoby srebro, tylko złoty medal i byłaby troszkę lepsza pamiątka. Aczkolwiek nie żałuję tej chwili. Jestem dumny z siebie i drużyny, że udało nam się tak daleko dojść.

Nietrudno się domyślić, że w twoim transferze na poziom ekstraklasy mógł maczać palce Adam Majewski, który pracował z tobą w Płocku. To pewnie jedna z ważniejszych postaci, jakie spotkałeś w trakcie kariery.

Z trenerem Majewskim mam kontakt praktycznie od zawsze, kiedy był asystentem trenera Kaczmarka w Wiśle. Dużo mi pomagał, dużo podpowiadał i od tamtej pory byliśmy zawsze w stałym kontakcie. Trener dzwonił, pytał o jakiegoś zawodnika. Ja też czerpałem dużo rad. Nawet, jak nie grałem w jakimś klubie, czerpałem pomoc. Trener ma bardzo dużą wiedzę. Każdy, kto go zna, wie, jakim jest człowiekiem. Pomocnym i uczciwym. On też przyczynił się do mojego transferu do Stali Mielec. Miałem to zaufanie. Wiedziałem, czego ode mnie wymaga. Walczyłem na każdym treningu. Jeśli chodzi o trenera, myślę, że jest to topowa czołówka trenerów w Polsce. Ma swoją wizję, dużą wiedzę taktyczną. Do każdego przeciwnika jest dobierana inna taktyka. Ma bardzo dobre relacje ze swoim zespołem. Polecam każdemu klubowi i każdemu zawodnikowi, by mogli być pod jego skrzydłami.

Tak się złożyło, że oprócz Ciebie, w Stali Mielec pojawiło się jeszcze dwóch innych zawodników, z którymi „robiłeś” awans do ekstraklasy w barwach Wisły. Często wspominacie stare lata?

No tak, teraz dzielę szatnię z Piotrem Wlazło i Mikołajem Lebedyńskim. Czy się zmieniliśmy? Na pewno tak. Człowiek troszkę się postarzał, urosła broda, każdy założył rodzinę, ma dzieci. Mikołaj dwójkę, Piotrek też dwójkę, ja córkę. Ale miło wspominamy czas w Płocku. Nieraz się śmiejemy, że ekipa w Płocku była przednia i rzadko się zdarza, żeby w klubie panowała tak rodzinna atmosfera, jak wtedy. Tam każdy siebie znał i każdy za każdym szedł w ogień.

Jeśli chodzi o dawną ekipę, utrzymujesz kontakt z kimś jeszcze oprócz tej dwójki?

Nieraz wymieniamy wiadomości z Sewerynem Kiełpinem, czy Marcinem Krzywickim. Poza nimi ten kontakt gdzieś zanikł, urwał się. Mam nadzieję, że kiedyś będzie okazja się spotkać, obejrzeć mecz, usiąść przy stole i powspominać fajne czasy.

W zeszłej rundzie miałeś okazję wystąpić w ekstraklasie przeciwko Wiśle. Co w takim momencie czuje wychowanek tego klubu?

Oj, kurczę, nie chciałbyś wiedzieć, co się działo w mojej głowie przed tym meczem. Każdy, kto mnie zna, wie, jak jestem związany z klubem jako zawodnik i kibic. Przed meczem czułem się, powiem szczerze, źle. Nigdy nie miałem okazji grać przeciwko klubowi, w którym się wychowałem. Ale już na meczu starałem się o tym nie myśleć i wykonywać swoją pracę. Szkoda, że wtedy nie udało nam się wygrać. Damian Warchoł uderzył głową, nie do wyjęcia. Ale myślę, że podział punktów był wtedy sprawiedliwy i teraz, przyjeżdżając do Płocka, będziemy grać o zwycięstwo. Ale jak remis da utrzymanie obu ekipom, to będę zadowolony podwójnie.

Mimo tego, że twoje drogi z Wisłą jakiś czas temu się rozeszły, nie ukrywasz tego, że wciąż czujesz się z tym klubem mocno związany. Pamiętam, jak po wspomnianym meczu symbolicznie założyłeś na siebie naszą koszulkę.

Kibicuję Wiśle, staram się oglądać każdy mecz. Jak tylko mogę, to jestem na żywo na trybunach, jeśli terminy się zgrywają. Na grupie z chłopakami omawiamy w ekstraklasie każdy transfer, mecz, gola, zawodnika. Jakbyś tam spojrzał w wiadomości lub „głosówki”, to miałbyś sporo do odsłuchania i analizy na temat klubu, meczów. Jestem Nafciarzem. Mimo że nie znam już prawie nikogo, to jestem z chłopakami na dobre i na złe. Trzymam kciuki, oglądam każdy mecz i życzę jak najlepszych wyników.

W takim razie do zobaczenia w niedzielę!

 

BILETY NA STAL MIELEC (07.05, GODZ. 12:30)

 

FOT. MICHAL TRZPIS/400MM.PL





ZOBACZ TAKŻE:


Właściciel

Sponsor strategiczny

Sponsorzy główni