Gradecki: Zachować chłodną głowę
Wychowanek Wisły Płock przebojem wdarł się do pierwszego składu Nafciarzy na mecze z Lechią Gdańsk, Radomiakiem Radom i Piastem Gliwice. 21-letni Bartłomiej Gradecki ma nadzieję na kolejne występy i podtrzymanie wysokiej dyspozycji.
Kiedy dowiedziałeś się, że zagrasz z Lechią?
Bartłomiej Gradecki: Cztery dni przed meczem. Trenerzy czekali możliwie najdłużej, przypatrując się treningom. Wiadomo, że nikt nie lubi dowiadywać się o takich rzeczach na ostatnią chwilę, tuż przed spotkaniem. Trener wziął mnie i Damiana Węglarza na rozmowę, po czym wyjaśnił, który z nas będzie bronił i dlaczego. Postawiono na mnie i myślę, że dałem radę.
Co sobie pomyślałeś, kiedy dowiedziałeś się, że to właśnie Ty zagrasz?
- Od momentu, kiedy widać było, że Krzysiek Kamińśki jest niedysponowany pojawiały się myśli, że mogę wyjść w pierwszym składzie i po prostu się do tego nastawiałem. Kiedy wiem, że będę bronił w danym meczu, to już kilka dni przed nim jestem w 100% skoncentrowany, aby jak najlepiej wyglądać.
Co powtarzał Ci trener Maciej Sikorski już na stadionie w Gdańsku?
- Rozmowy dotyczyły ogólnej motywacji, żebym też nie myślał za dużo o tym co będzie, co się stanie jeśli popełnię błąd. Miałem pokazać umiejętności i niczym się nie przejmować.
Po pierwszej interwencji (strzał Zwolińskiego) napięcie zeszło całkowicie?
- Nie wiem jak mają inni bramkarze, ale mnie zawsze pierwsza interwencja czy pierwsze zagranie w meczu buduje i czuję się zdecydowanie pewniej w bramce i tak też było po strzale Zwolińskiego. Ważne było w tamtym momencie, żeby się nie podpalić, bo za chwilę był rzut rożny dla Lechii i mogła pojawić się kolejna okazja do interwencji. Trzeba przyznać, że ta sytuacja Zwolińskiego nie należała do łatwych, ale trenerzy uczulali nas, że jest to piłkarz, który próbuje strzelać z każdej pozycji i trzeba uważać.
Jak układa Ci się współpraca z trenerem Maciejem Sikorskim?
- Pozytywnie to wygląda. Myślę, że to nie tylko moja opinia, ale też wszystkich bramkarzy Wisły. Między nami wszystkimi jest bardzo dobry kontakt, na treningach jest dobra atmosfera, wszystko układa się wzorowo.
Ciężko było motywować się w poprzednim sezonie do treningów, wiedząc, że w weekend będziesz rezerwowym?
- To tak nie wygląda. Jeśli jest się drugim bramkarzem czy nawet trzecim, to nigdy nie wiesz kiedy dostaniesz swoją szansę, więc trzeba być gotowym w każdej chwili. Czasami pojawiają się momenty frustracji i zdenerwowania, bo czasami to oczekiwanie jest bardzo długie. Ja odkąd wróciłem z wypożyczenia ze Znicza Pruszków, na boisku się nie pojawiłem, poza paroma występami w rezerwach. Próbuję jednak zawsze zachować zimną głowę i pracować na 100%, żeby być gotowym w każdym momencie.
Przed sezonem skończył ci się status młodzieżowca, do Wisły przyszedł też Damian Węglarz. Co sobie wówczas pomyślałeś?
- Nigdy nie patrzyłem na status młodzieżowca. Zawsze uważałem, że wolałbym grać dzięki temu, że sobie zasłużyłem i jestem lepszy, niż przez to, że jestem młodzieżowcem i trener nie miałby kogo wystawić. A jeśli chodzi o przyjście Damiana... Dla mnie jest to wyłącznie dodatkowa motywacja do pracy, do tego, aby pokazać, że wyglądam lepiej.
Odczuwasz brak doświadczenia ligowego?
- Czasem brakuje chłodnej głowy. Z Radomiakiem mogłem zachować się nieco lepiej w niektórych sytuacjach. Dać odetchnąć kolegom z drużyny. Niektóre decyzje były zbyt pochopne i to też może wiązać się z tym, że dopiero łapię rytm meczowy.
To będzie teraz kluczowe, żeby zachować chłodną głowę?
- Odgrywa to ważną rolę. Nie można odpłynąć... Myślę jednak, że ja nie mam z tym problemu. W szatni mam też kolegów i trenerów, którzy nie pozwoliliby na to....
Jak odnajdujesz się w nowej dla Ciebie rzeczywistości? Prośby o wywiady, wiadomości z gratulacjami od bliskich.
- To normalne. Nie jestem piłkarzem od wczoraj, żeby mnie to zaskoczyło. Widziałem na przykładzie innych chłopaków jak to się odbywa. Zdawałem sobie sprawę, że tak będzie.
Rozmawiamy do "Czasu Wisły", a czy nadszedł czas Gradeckiego?
- Nie chciałbym daleko wybiegać w przyszłość, ale będę chciał stawiać sobie poprzeczkę jeszcze wyżej, żeby zachować pierwszy skład Wisły. Piłka uczy jednak pokory, nie znamy przyszłości i nie wiemy, co będzie... Myślę, że jeśli uda mi się utrzymać dobrą dyspozycję przez dłuższy czas, to może to być czas Gradeckiego.
Rafał Wyrzykowski