Kocyła: Pokazaliśmy charakter i serducho
Z młodzieżowcem Wisły Płock Dawidem Kocyłą porozmawialiśmy o trudnym początku sezonu, powołaniu do kadry U-20, nowej pozycji na boisku i najbliższym rywalu Nafciarzy - Rakowie Częstochowa.
Otrzymałeś powołanie do kadry U-20 trenera Miłosza Stępińskiego na wrześniowe mecze kontrolne z Włochami i Portugalią. Duma?
- Oczywiście, zawsze powołanie do kadry to duma i z uśmiechem na twarzy na zgrupowanie pojadę. Jestem szczęśliwy, że udało się załapać.
Tym razem będzie to kadra do lat 20, a nie jak wcześniej do lat 21. Lekkie rozczarowanie?
- Mam świadomość, że ostatnie mecze nie były na moim poziomie choćby z końcówki poprzedniego sezonu, więc spodziewałem się, że mogę zejść niżej, ale nie jest to żadna ujma. Reprezentacja to reprezentacja i jestem z tego dumny.
Nie jest to wymarzony początek sezonu w klubie dla ciebie.
- Sam jestem bardzo mocno rozczarowany tym, że ten początek tak wygląda. Udało się tak naprawdę rozegrać jedną dobrą połowę meczu z Radomiakiem, a reszta spotkań jest do zapomnienia. Pracuję nad tym, żeby kolejne mecze były lepsze.
Gdzie leży przyczyna słabszej dyspozycji?
- Myślę, że nie ma jakiegoś konkretnego powodu. Czasami jest po prostu tak, że idzie trochę gorzej i nie ma w tym drugiego dna. Jest gorszy okres, trzeba go przetrwać i przełamać się.
Ostatnio przyszło ci uczyć się nowej pozycji na boisku - wahadłowego.
- Jest to dla mnie zupełnie coś nowego. Mam o wiele więcej zadań defensywnych niż ofensywnych. Wiele nawyków trzeba zmienić i przyzwyczaić się do nich. Nie jest to łatwe i z meczu na mecz nie da się przestawić w 100%.
Jak wygląda proces nauki gry na nowej pozycji?
- Cały czas dopracowujemy to podczas treningów, a poza nimi mamy zajęcia czysto teoretyczne z fragmentami meczów, w których gramy. Uczymy się na własnych błędach. Dotyczy to wszystkich wahadłowych. Jeśli kolega popełnia błąd, to ja też się na tym błędzie uczę. I odwrotnie.
Mecz z Zagłębiem rozpocząłeś na ławce rezerwowych, ale przypuszczam, że i tak zmokłeś.
- Tak, ciężkie warunki panowały, ale dzięki temu jeszcze bardziej cieszy wygrana. Pokazaliśmy charakter i serducho.
Co było najważniejsze podczas panujących wówczas warunków atmosferycznych?
- Trzeba było się mocno skupić na tym co dzieje się na boisku i momentalnie zapomnieć o swoich nawykach. Druga bramka padła po tym jak piłka stanęła w kałuży. Gdyby nie ten fakt, piłka powędrowałaby do bramkarza i została wybita. Chwilowy brak skupienia, rozkojarzenie i piłkarz Zagłębia zapomniał, że piłka może się nagle zatrzymać. Trzeba było intensywnie myśleć i być skupionym na tym co się dzieje.
Zagłębie w ostatnim czasie Wiśle "leży", Raków z kolei jest rywalem, z którym nie mamy dobrych wspomnień.
- Jesteśmy przygotowani na to, że Raków to już nie jest beniaminek, drużyna nowa w ekstraklasie. To zespół, który zajmuje wysokie miejsca w tabeli i pokazuje dobrą piłkę również na podwórku europejskim. Częstochowianie stają się drużyną podchodzącą pod poziom Legii czy Lecha. Każdy z nas podchodzi do tego meczu z nastawieniem zwycięstwa, chcemy podtrzymać dobre wyniki i pokazać, że Wisła Płock też potrafi z takimi zespołami walczyć o 3 punkty.
Jesteś pod wrażenie europejskiej przygody Rakowa?
- Na pewno. Duża konsekwencja, brak straconej bramki - to bardzo imponuje. Cieszę się, że drużyny z Polski coraz wyżej zachodzą w europejskich rozgrywkach.
Czego ci życzyć na najbliższe tygodnie?
- Wystarczy zdrowie. Na resztę sam sobie zapracuję i ze wszystkim sobie poradzę.
Rafał Wyrzykowski
FOT. GRZEGORZ RADTKE / 400mm.pl