Kocyła: Uważam, że w tym sezonie to wypali
Dawid Kocyła wrócił do Płocka po półrocznym wypożyczeniu i nie ukrywa, że pobyt w Niecieczy sporo go nauczył. W krótkiej rozmowie, poprzedzającej pierwszy letni sparing, opowiada o wrażeniach pracy z nowym trenerem, pobycie w Gniewinie, czy czytaniu negatywnych opinii w internecie.
Zacznijmy po kolei. Co dało Ci wypożyczenie do Bruk-Bet Termaliki Nieciecza?
Na pewno trochę pokory. Lekcja życia, jak z tego dobrego momentu można wpaść w wielki dołek. Uświadomiłem sobie, że trzeba zejść niżej, żeby znowu zacząć grać.
Jak pierwsze wrażenia po powrocie do Wisły Płock?
Za dużo się nie zmieniło, więc nie było jakiegoś wielkiego przyjęcia. To był naturalny powrót. Każdy był świadomy tego, że tutaj wrócę. Jest pozytywnie, fajnie było zobaczyć te twarze po pół roku.
Na obozie jesteś w pokoju z Mateuszem Szwochem. Dobieracie się sami, czy jest to narzucane z góry?
Z Matim trzymam się najlepiej z całej szatni, z tej starszyzny, że tak powiem. Przez to ostatnie pół roku często gadaliśmy, wymienialiśmy wiadomości, więc byliśmy ciągle w bliskim kontakcie. Można powiedzieć, że jest to mój przyjaciel i z nim się trzymam. Na obozach sami wybieramy pokoje i w zasadzie od półtora roku jestem z nim w pokojach.
Jesteśmy w hotelu, w którym kiedyś stacjonowała reprezentacja Hiszpanii. Miałeś okazję być tu wcześniej?
Tak jest, na drzwiach mamy Santiego Cazorlę. Nigdy tu nie byłem. Na tyle, ile hotel ma lat, to wszystko jest mega ogarnięte. Są boiska, siłownia, sauna. W zasadzie wszystko, czego potrzebujemy, żeby się rozwijać.
Z reguły te pierwsze tygodnie przygotowań do sezonu bywają trudne. Jak to wygląda u Ciebie?
Ja na pewno miałem trochę ułatwione zadanie, bo byłem jeszcze na kadrze. To pomogło się szybciej wdrożyć, choć z drugiej strony zbytnio nie odpocząłem. Treningi są naprawdę mocne, dostajemy mocno w kość. Jest ciężko, treningi są ciężkie, ale są też o tyle fajne, że wszystko jest łączone z przyjemnością i naprawdę fajnie to funkcjonuje.
Wczoraj miał miejsce ciekawy mały turniej na bocznym boisku treningowym. Jesteś z niego zadowolony? Tego typu rzeczy są chyba potrzebne.
Tak, tak. Można łatwo przepalić trochę organizm, trochę porywalizować. Tak jak mówię, przyjemne z pożytecznym. Zajęliśmy niestety ostatnie miejsce. Byłem w drużynie z Łukaszem Sekulskim, Damianem Zbozieniem, Antonem Krivotsyukiem i Damianem Rasakiem, więc ekipa była mocna, ale coś zawiodło. Zabrakło trochę szczęścia.
Dziś po południu zostanie rozegrany pierwszy sparing tych przygotowań.
Dla mnie to też jest ważny moment. Jestem nowy dla trenera Pavola Stano. To jest bardzo ważny okres, żeby udowodnić swoją wartość, zbudować swoją pozycję w drużynie. Żeby coś znaczyć w tym przyszłym sezonie.
Wspomniałeś o pozycji w drużynie, a ja zapytam o pozycję na boisku. Trochę byłeś rzucany po boisku przed tym wypożyczeniem.
Na pewno nie widzę się na wahadle. Szczerze mówiąc, trochę mnie to zabiło w poprzednim sezonie. Czy ja wiem, czy wysunięty napastnik? Nie jest to dla mnie komfortowe. Jak dla mnie, napastnik powinien być silny, móc osłonić piłkę. Ja takim typem zawodnika nie jestem i mogłoby to być uciążliwe nie dla mnie, ale dla drużyny, że nie mają na kogo tej piłki rzucić. Wydaje mi się, że najwięcej mogę dać z lewego skrzydła, tam się najswobodniej czuję. Zejść gdzieś do środka, poszukać podania albo bramki. Choć w sumie… nigdy jeszcze tak nie strzeliłem, bo zawsze byłem gdzieś tam ustawiany głównie po prawej stronie.
Treningi z pierwszą drużyną wznowiło sporo wypożyczonych zawodników, ale większość nie została jednak zabrana na obóz. Czujesz się jakoś wyróżniony, że Ty jednak znalazłeś się w autokarze?
Być może tak, a być może jest to spowodowane tym, że większość tych wypożyczonych zawodników to zawodnicy z tylnych formacji. W obronie czy drugiej linii jest ogromna rywalizacja i może to też miało jakiś wpływ. Z trenerem Pavolem Stano rozmawialiśmy jeszcze wtedy, jak graliśmy w Niecieczy mecz ligowy. Dostałem sygnał, że będzie chciał mnie zobaczyć przed sezonem w okresie przygotowawczym i sprawdzić, bo tak naprawdę byłem dla niego jedną wielką niewiadomą. Miał świadomość, ile meczów rozegrałem w ekstraklasie, miał świadomość, że gdzieś coś poszło nie tak. Mój przypadek jest trochę inny. Poszedłem na wypożyczenie nie dlatego, bo poziom był dla mnie za wysoki, tylko dlatego, bo potrzebuję chwilowej zmiany otoczenia. Grałem na tym wahadle bez żadnej przyjemności i mentalnie się zakopałem. Stwierdziłem, że muszę odejść, pograć, odzyskać radość. To się poniekąd udało. No, spadłem z ligi, co mnie nie satysfakcjonuje. Uważam, że jeśli trener wziął mnie na obóz, to jest to jakiś sygnał, że widzi we mnie jakiś potencjał i będzie chciał mnie wykorzystać.
Nie wiem, czy wiesz, ale w ostatnim czasie płoccy kibice znów wiążą z Tobą spore nadzieje. Jest to dla Ciebie jakaś dodatkowa motywacja?
Słowa otuchy zawsze budują i jest miło, że ktoś docenia Twoją pracę. Od jakiegoś czasu staram się unikać social mediów, ale na pewno fajnie słyszeć takie głosy. Tak, jak napisałem w oświadczeniu. Jeden zły moment, gorszy okres, zaburzyło cały mój wizerunek w Płocku. Nagle z osoby, w którą każdy wierzył, stałem się celem numer jeden. Tymi słowami być może przypomniałem, że nikogo nie powinniśmy tak traktować. Mati Szwoch też miał gorszy sezon dwa lata temu, a rok temu wykręcił sezon życia z łącznie dwudziestoma bramkami plus asystami. Karta się szybko odwraca w piłce nożnej, to jest moment, że z tego najlepszego okresu trafisz w najgorszy i na odwrót. Nie powinno się nikogo hejtować. Uważam, że powinno się tylko motywować, a jak krytykować, to konstruktywnie. Inaczej do niczego nie dojdziemy. Jak słyszę, że tatuaże zrobiłem, że włosy pofarbowałem… Po prostu jestem coraz starszy i tak zdecydowałem, bo wcześniej nie miałem odwagi i kontrolowali to rodzice.
Co byś powiedział na temat zajęć z nowym trenerem?
Na pewno czuć, że jest to świeża krew i inny styl grania, niż w Polsce się najczęściej wybiera. Jest to nowoczesny futbol, tak bym to nazwał. Trener Pavol Stano czuje to, czego zawodnicy potrzebują. Jeżeli widzi, że jesteśmy zmęczeni, to daje odpocząć. Jeżeli widzi, że trenujemy słabiej, to dokręca śrubę. Trener ma taki feeling co, kiedy, gdzie. Metody treningowe i styl gry są bardzo przekonujące. Uważam, że w tym sezonie to wypali.