Konferencja prasowa po pucharowym #TYCWPŁ
Marek Saganowski (Wisła Płock):
- Przede wszystkim gratulacje dla GKS-u. Nam dobrze ułożył się ten mecz, szybko strzeliliśmy gola, po czym straciliśmy kontrolę nad spotkaniem. W naszym zespole przeprowadziliśmy dużo wymuszonych zmian, ponieważ chcieliśmy dać pograć wszystkim zawodnikom w jak największym wymiarze czasowym. Walczyliśmy do końca, staraliśmy się, jak mogliśmy, ale przeciwnik był bardziej zdeterminowany, żeby wygrać po porażce 1:4 w lidze widać było, że są rozwścieczeni, szczególnie w pierwszej połowie było to widać, gdy agresywnie nas atakowali. Nie wiem, co z tym karnym, nie chce ciągle o tym mówić, ale te karne są dla mnie dziwne. Tym razem już po strzale dostaje się drugą szansę, żeby strzelić bramkę, a z tego co rozmawiałem z sędzią o przepisach, piłka była w grze, stąd karny. Dla mnie jednak go nie było. Jedyne, o co mam pretensje to ponownie indywidualne błędy poszczególnych zawodników, które sprawiły, że przegraliśmy ten mecz. Trzeba się szybko pozbierać, spokojnie i wytrwale robić swoje i ciężko pracować, bo niektórzy zawodnicy pokazali dziś, że muszą pracować, żeby grać w pierwszy składzie w lidze.
Dariusz Banasik (GKS Tychy):
- Na pewno jesteśmy bardziej zadowoleni niż ostatnio. Był to mecz w Pucharze Polski, który jak wiadomo, rządzi się swoimi prawami, trenerzy różnie do tego podchodzą, ale każdy z nas chce zajść jak najdalej, wygrywając mecze i z takim nastawieniem dziś wyszliśmy, żeby wziąć rewanż na Wiśle i pokazać, że u siebie w Tychach jesteśmy mocnym zespołem, który radzi sobie z przeciwnikami. Chciałbym pochwalić zawodników, bo mecz nam się nie ułożył i już po pierwszym stałych fragmencie gry straciliśmy gola, co nas jednak nie podłamało i dalej dość dobrze operowaliśmy piłką. Dochodziliśmy do sytuacji i ta konsekwencja dała nam karnego i remis 1:1 do przerwy. W drugiej części wydawało mi się, że kontrolowaliśmy grę, a drugą bramkę zdobyliśmy po aucie, chyba pierwszy raz udało nam się trafić w taki sposób. Cieszy mnie, że ci co weszli na boisko, podnieśli jakość, a po akcji rezerwowych Śpiączki i Radeckiego padł trzeci gol, który dał nam spokój. Straciliśmy przy tym Śpiączkę, który najprawdopodobniej ma złamany nos, po starciu z zawodnikiem Wisły. Grał krótko, zszedł z kontuzją i pojechał od razu do szpitala, to niewątpliwie jest negatywne. Inni zaś pokazali się z dobrej strony i wywiązali się ze swoich zadań.
FOT. MICHAL CHWIEDUK / 400mm.pl