Logotyp Wisła Płocka S.A.
Oficjalna strona internetowa
WISŁY PŁOCK S.A.


Ludwiczak: Bardzo mocno to wszyscy przeżywaliśmy

 

W programie meczowym "Czas Wisły" rozpoczęliśmy nowy cykl roznów z pracownikami Wisły Płock - Bohaterowie Drugiego Planu. W pierwszej odsłonie zamieniliśmy kilka zdań z Mateuszem Ludwiczakiem, który przybliżył nam kulisy swojej pracy w płockum klubie. Z racji tego, że 23 czerwca obchodzi urodziny życzymy mu wszystkiego najlepszego!

 

Który to już sezon w Wiśle Płock?

- Do klubu przychodziłem przed sezonem 2015/2016, w którym finalnie awansowaliśmy do ekstraklasy. Czyli reasumując będzie to już piąty sezon, od kiedy pojawiłem się przy Łukasiewicza.

Które momenty w swojej dotychczasowej pracy w Wiśle wspominasz najlepiej?

- Bardzo dobrze wspominam ten pierwszoligowy sezon, po którym świętowaliśmy awans. Było wtedy też nieco folkloru, czego w ekstraklasie jest już zdecydowanie mniej. Przykładowo w Kluczborku w każdy był przeciwko nam. Nawet nam, czyli pracownikom mediów klubowych przez całe 90 minut obrywało się od miejscowych kibiców. Dobrze wspominam również mój pierwszy ligowy mecz z Zagłębiem Sosnowiec, notabene w 1. kolejce w pierwszej lidze. Maksymilian Rogalski strzelił wtedy bramkę. Można to określić jako mój ligowy debiut.

Gorsze momenty też pewnie pamiętasz.

- Pamiętam pewien nieprzyjemny incydent, kiedy na meczu z Lechią Gdańsk jeden z kibiców mnie opluł, notabene w twarz. Wiadomo, że od nas również wymaga się profesjonalizmu, więc nie zareagowałem. Ale nie był to miły gest, wiadomo. Dodam do tego pamiętny mecz z Jagiellonią Białystok, gdy trenerem był jeszcze Jerzy Brzęczek. Prowadziliśmy, a ja myślami byłem już w europejskich pucharach. Niestety ostatecznie się nie udało, ale pamiętam, że bardzo mocno to wszyscy przeżyliśmy, byliśmy bardzo mocno rozczarowani ostatecznym wynikiem i niektórymi decyzjami arbitra.

Europejskie pucharu byłby wtedy idealnym podsumowaniem doskonałego w naszym wykonaniu sezonu i ukoronowaniem ciężkiej pracy, jaką wtedy wykonał każdy z nas.

- Wiadomo, że to byłaby piękna przygoda zarówno dla nas, pracowników, piłkarzy, trenerów, prezesów, jak i również dla naszych kibiców. To byłoby coś. Ale niestety, stało się jak się stało, nie było nam dane zagrać wtedy w pucharach. Jak sobie to przypominam, od razu skacze mi ciśnienie (śmiech).

Co należy do Twoich obowiązków, jako pracownika Wisły Płock?

- Na co dzień pracujemy głównie nad szeroko pojętą promocją klubu. Jeśli chodzi konkretnie o mnie, to do moich zadań należy przede wszystkim obsługa graficzna i montaże materiałów wideo. Bezpośrednio na meczach najczęściej można mnie spotkać z kamerą w ręku.

Praca w klubie piłkarskim to marzenie niejednego piłkarskiego fana. Tobie się udało, pracujesz w Wiśle już piąty sezon. Jak wspominasz swoje pierwsze dni w klubie?

- Piłka to moje życie, w zasadzie od najmłodszych lat. Od dzieciaka kibicowałem też Wiśle Płock, na stadionie byłem regularnie. Oczywiście, praca w klubie była dla mnie marzeniem. Pamiętam, że złożyłem CV, jednak dopiero po roku zadzwonił do mnie obecny wiceprezes Tomasz Marzec z pytaniem, czy moje zainteresowanie nadal jest aktualne. Nie zastanawiałem się, moja odpowiedź była twierdząca. Miesiąc później byłem już pracownikiem kluby. I od razu zostałem rzucony na głęboką wodę – bezpośrednio po przyjściu musiałem zrobić film oraz wywiady z zawodnikami. To był pierwszy dzień treningów po powrocie po przerwie letniej.

Z tego, co wiem, Ty również miałeś epizody z piłką przy nodze na boisku.

- To prawda, grałem kiedyś w piłkę amatorsko. Dlatego szatnia piłkarska nie była mi obca, wiedziałem, czego się spodziewać, jak powinna wyglądać współpraca z zawodnikami. A dla ścisłości trzeba powiedzieć, że wejście do takiego miejsca kompletnie nowej osoby, tym bardziej, jeśli nie jest to zawodnik, nie jest wcale takie łatwe, jak mogłoby się wydawać. Trzydziestu facetów, różne charaktery, różne przyzwyczajenia, a tu nagle pojawia się ktoś obcy, notabene z kamerą w ręku, by filmować w zasadzie wszystko, co robią piłkarze. A potem jeszcze publikuje to w internecie. Na szczęście ja nigdy nie miałem z tym problemu.

Jak opisałbyś pracę w klubie piłkarskim?

- Często słyszałem, że mamy bardzo wygodną pracę, gdzie nie trzeba za wiele robić, albo wręcz pojawiały się komentarze w stylu „Nic nie robicie.”. Tak to może wygląda z zewnątrz. Ale jest nas w zasadzie kilku, mamy naprawdę spory wachlarz obowiązków. Wiadomo, że nie pracujemy stricte fizycznie, nie budujemy domów, nie dźwigamy ciężkich przedmiotów. Nasza praca nie jest wyczerpująca fizycznie, bardziej psychicznie. Mamy dużo rzeczy na głowie, dużo zadań, o wszystkim musimy pamiętać. I co więcej, to wszystko musi być spójne z ustaloną wcześniej wizją i przede wszystkim poprawne. Nie możemy sobie pozwolić na błędy. Wiadomo, że czasem się zdarzają, ale nie myli się przecież ten, co nic nie robi. Wszyscy, tym bardziej w ekstraklasie, patrzą na nas bacznie, obserwują, komentują. Wszystko, co robimy, ma odzwierciedlenie w odbiorze całego klubu. Musimy być skoncentrowani na każdym zadaniu i uważać na każdy detal. Uważam też, że w obecnym składzie osobowym, a jest nas raptem pięciu, licząc też rzecznika prasowego i wiceprezesa, wykonujemy bardzo dobrą robotę. Wszystko robimy sami, od gazetki meczowej, po grafiki, teksty, wywiady, wszelkie publikacje, gadżety czy kontakty sponsorskie. Każdy z nas potrafi robić zdjęcia, obsługiwać programy graficzne, pisać teksty. Radzimy sobie dobrze, z czego jestem bardzo zadowolony.





ZOBACZ TAKŻE:


Właściciel

Sponsor strategiczny

Sponsorzy główni