Logotyp Wisła Płocka S.A.
Oficjalna strona internetowa
WISŁY PŁOCK S.A.


Rafał Wolski: Potrzebuję stabilizacji

 

Rafał Wolski wrócił do rywalizacji na ligowe boiska po ponad rocznej przerwie spowodowanej kontuzją kolana. W rozmowie z nami mówi o potrzebie stabilizacji, wysokich oczekiwaniach, które towarzyszą mu od początku kariery i gotowości do bycia liderem Wisły Płock w przyszłym sezonie.
 

Jakie masz cele sportowe na dalszą karierę?

Rafał Wolski: - Na początek chciałbym zacząć grać regularnie. Wszyscy wiedzą, jaka jest moja przeszłość, więc cieszę się, że w końcu jestem zdrowy i mogę zacząć grać regularnie. Mam nadzieję, że to, co złe, jest już za mną. Wiem, że jak będzie zdrowie, to wszystko inne przyjdzie. Wierzę, że to, co życie mi zabrało, to w najbliższym czasie mi odda.

 

Jesteś gotowy na bycie liderem zespołu w przyszłym sezonie?

- Jestem. Nie boję się być ważną częścią zespołu. Chcę dobrą grą pomagać drużynie, napędzać ataki. Lubię to robić, lubię być pod grą, a co za tym idzie liderować na boisku. Ale na boisku liderów musi być jedenastu.

 

W opinii wielu obserwatorów Ekstraklasa staje się od lat ligą coraz bardziej fizyczną, ty chyba nie jesteś zadowolony z takiego obrotu sprawy. Twoją domeną jest technika i kreatywność.

- To prawda, ale ja nie zaniedbuję elementów związanych z fizycznością. W ostatnim czasie sporo czasu spędzałem w siłowni, dużo więcej niż na boisku, co związane było oczywiście z moją kontuzją. Piłka wchodzi na wyższy poziom, jest coraz większa intensywność, więcej wymaga się od zawodników. Każdy piłkarz musi być tego świadomy i gotowy kiedy dostanie swoją szansę.

 

Zderzenie z fizyczną grą miałeś już przed laty. O dziwo we Włoszech.

- To było w Bari. Taktyka opierała się przeważnie na tym, aby piłkę zagrać jak najszybciej z obrony do napastnika i tam dopiero walczyć o piłkę. Często środek pomocy w ogóle nie był potrzebny. Nie było czego rozgrywać. Traktuję to jako kolejne doświadczenie, coś na pewno z tego pobytu wyciągnąłem dla siebie.

 

Razem z Mateuszem Szwochem i Hubertem Adamczykiem uchodzicie za kreatorów gry w Wiśle. Widziałbyś was trzech razem na boisku? Jeśli tak, to kto, jakie pozycje na boisku musiałby zająć?

- Jak najbardziej, ale to trzeba zapytać trenera, czy jesteśmy potrzebni drużynie razem na boisku. Natomiast ja myślę, że moglibyśmy razem grać. Ostatnio Mateusz gra na boku pomocy, Hubert w środku, widzę tam jeszcze jedno miejsce w środku pola. Każdy z nas jest nieco innym zawodnikiem, ale łączy nas chęć do rozgrywania akcji, gry kombinacyjnej, a tacy zawodnicy zawsze między sobą się dogadają.

 

A siebie widziałbyś w innym sektorze boiska niż w środku pola?

- Grałem często na boku pomocy, może nie jako rasowy skrzydłowy, ale właśnie taki w stylu Mateusza Szwocha. Boczny pomocnik robiący przewagę w środkowej strefie. Lubię tak grać.

 

W KV Mechelen próbowany byłeś nawet na lewym wahadle...

- Był taki epizod, rzeczywiście. To też mi dało lekcję, zebrałem jakieś doświadczenie.

 

Można ten mecz obejrzeć jeszcze gdzieś?

- Można, ale lepiej do tego nie wracajmy (śmiech).

 

Potrzebujesz stabilizacji? Pogrania 2-3 sezony w jednym miejscu, bez kontuzji?

- Zgadza się. Potrzebuję regularnej gry, stabilizacji. Mam nadzieję, że to przyjdzie.

 

W Płocku?

- Jak najbardziej. Mam tutaj coś do pokazania i do udowodnienia. Początek był trudny, szybko złapałem kontuzję, ale mam nadzieję, że kibice i włodarze klubu będą jeszcze zadowoleni z tego transferu.

 

Od początku kariery musisz sprostać wysokim oczekiwaniom. Przeszkadzało ci to czasami w złapaniu dobrej formy? Zwłaszcza mentalnej?

- Stawiało to przede mną większe wyzwanie w każdym nowym miejscu. W każdym klubie, w którym byłem, oczekiwania były w stosunku do mnie wysokie, ale nie mam na co narzekać. Dla zawodnika jest miłe, że ktoś na ciebie liczy, że ktoś w ciebie wierzy. Ja wolę, żeby ludzie we mnie wierzyli i oczekiwania były wysokie, niż żeby nikt na mnie nie liczył i mówił wątpiąco "aaa, może mu się uda, zobaczymy".

 

Wytrzymałbyś fizycznie i psychicznie kolejną poważną kontuzję?

- Nie chcę o tym myśleć. Nie wstaję każdego ranka i nie myślę "kurde, dziś może mi się coś wydarzyć". Nie jestem tego typu człowiekiem. Jestem optymistą i wierzę, że ta ciężka praca, którą wykonałem w ostatnim czasie, pozwoli mi na to, żeby tych kontuzji już nie było. Wychodząc na trening, nigdy nie myślę, że może mi się coś stać. Cieszę się, że jestem zdrowy i mam nadzieję, że tak pozostanie.

 

Jak przebiegały przygotowania do meczu z Piastem?

- Na pewno intensywnie. Każda przerwa na reprezentację, to szansa dla trenerów, żeby mocniej popracować. Mieliśmy sporo gier na utrzymanie piłki, była też gra wewnętrzna. Naładowaliśmy baterie i mam nadzieję, że w sobotę będziemy przygotowani bardzo dobrze do rywalizacji z Piastem.





ZOBACZ TAKŻE:


Właściciel

Sponsor strategiczny

Sponsorzy główni