Logotyp Wisła Płocka S.A.
Oficjalna strona internetowa
WISŁY PŁOCK S.A.


25 sierpnia. Wygrana i pożegnanie z pucharami

 

Sześć meczów w europejskich pucharach rozegrała dotychczas Wisła Płock. Na międzynarodowej arenie wyspecjalizowaliśmy się w remisach, bowiem czterokrotnie dzieliliśmy się punktami z przeciwnikami. Tylko raz udało nam się pokonać rywala w Pucharze UEFA. 25 sierpnia 2005 roku ograliśmy szwajcarski Grashoppers Zurych. Szkoda tylko, że wygrana nie dała awansu do kolejnej fazy rozgrywek, w czym znaczny udział miał arbiter pamiętnego spotkania. 

W rocznicę jedynej wygranej na arenie europejskiej postanowiliśmy wrócić we wspomnieniach do historycznego spotkania. Jego bohaterem z pewnością mógłby zostać strzelec dwóch bramek Dariusz Gęsior, jednak dokonania Gąski przyćmił islandzki sędzia Egil Markusson, który podarował Szwajcarom awans do dalszej części rozgrywek.

Czuliśmy wielki niedosyt po pierwszym, rozegranym w Zurychu meczu. Wisła przegrała 0:1, chociaż stworzyła sobie wiele znakomitych okazji do zdobycia gola. W poprzeczkę trafił Marko Colaković, sytuacji sam na sam z bramkarzem nie wykorzystał Ireneusz Jeleń i wreszcie Jelonek nie wykorzystał także rzutu karnego. Gospodarze natomiast, dzięki trafieniu Eduardo odnieśli najskromniejsze z możliwych zwycięstwo.

Mimo rozczarowania wynikiem, dobra postawa Nafciarzy na wyjeździe pozwalała na optymizm przed rewanżem. Mecz rozpoczął się niemrawo, a żadnej ze stron nie udawało się zagrozić bramce rywala. Prawdziwa gra zaczęła się w 30. minucie. Idealnie z rzutu wolnego uderzył Brazylijczyk Antônio dos Santos i goście objęli prowadzenie. Wisła zareagowała idealnie. W ciągu ośmiu minut płocczanie wyszli na prowadzenie. Obydwie bramki zdobył Gęsior, potwierdzając swój boiskowy intelekt polegający między innymi na umiejętności znalezienia się w szesnastce przeciwnika.

Trzeciego gola strzeliliśmy w drugiej połowie. Z najbliższej odległości do siatki Szwajcarów trafił Sead Zilić. Niestety, swoją radość z gola zamanifestował zdjęciem koszulki, co skutkowało żółtą kartką. Brzemienną, jak się później okazało.

Od tej chwili do gry wszedł islandzki arbiter. Słusznie, czy nie, regularnie fundował gościom stałe fragmenty gry, mające ułatwić zdobycie bramki dającej promocję do dalszej gry w pucharach. Ale samego siebie sędzia przeszedł w 71. minucie. Po przechwycie Wisła wyszła ze świetnie zapowiadającym  się kontratakiem. Na środku boiska Scott Sutter faulował mijającego go Zilicia i chociaż Słoweniec próbował utrzymać się przy piłce sędzia przerwał grę. Nasi zawodnicy byli wyraźnie niezadowoleni z decyzji arbitra, który nie zastosował przywileju korzyści, a nasz napastnik miał przed sobą aż trzech świetnie ustawionych kolegów. Okazało się, że Islandczyk nie tylko przerwał akcję, ale uznał że Zilić próbował wymusić rzut wolny i dał mu drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Totalny absurd, bowiem Sead miał otwartą ścieżkę do bramki Grashoppers i ewentualnie Jelenia, Gęsiora lub Vahana Gevorgyana do zagrania piłki. Drogi do bramki gości w tej sytuacji nie strzegł już żaden obrońca, więc ewentualne symulowanie faulu byłoby skrajną głupotą. Zamiast czwartej bramki dla Wisły, eliminacja naszego gracza w kluczowym momencie spotkania.

Decydujący cios zadali Szwajcarzy w 83.minucie. Wybita po rzucie rożnym piłka trafiła do Eduardo, a ten mocnym strzałem nie dał szans Robertowi Gubcowi.

Jedyna pucharowa wygrana okazała się pyrrusowym zwycięstwem. Nie udało się awansować dalej. Szkoda tylko, że wyraźnie tego dnia lepszej Wiśle radość z sukcesu odebrał arbiter, wyraźnie faworyzujący gości ze Szwajcarii. Wówczas sprawdziło się polskie porzekadło "Biednemu wiatr w oczy".

 

 

 

Fot. Włodzimierz Sierakowski





ZOBACZ TAKŻE:


Właściciel

Sponsor strategiczny

Sponsorzy główni