Angielski: Musimy patrzeć na siebie
Jednym z zawodników w kadrze Wisły Płock, który ma za sobą występy w barwach Śląska Wrocław jest Karol Angielski. 23-letni napastnik przed najbliższym spotkaniem opowiedział nam o końcowej fazie sezonu 2018/2019, a co za tym idzie walce o utrzymanie, pobycie we Wrocławiu, debiutanckim trafieniu w LOTTO Ekstraklasie w meczu przeciwko... Śląskowi oraz szansach na występ w 35. kolejce. Zapraszamy do lektury!
Przed nami trzy można powiedzieć finały i każdy z nich niezwykle ważny, jeśli chodzi o położenie w tabeli. Jakiego meczu możemy więc spodziewać się w sobotę?
- Wiemy dobrze, że Śląsk Wrocław jest za nami i wygrał ostatni mecz z Zagłębiem Sosnowcem. Jedno miejsce do spadku jest już zajęte. Teraz między czterema zespołami rozstrzygnie się walka o utrzymanie. Ze Śląskiem czeka nas ciężki mecz, ale jedziemy oczywiście z nastawieniem na trzy punkty. Różnice między nami są minimalne i zwycięstwo może wiele rozstrzygnąć w tabeli. Trzeba skoncentrować się na najbliższym spotkaniu, ponieważ teraz każde z nich jest dla nas mistrzowski.
Jako jeden z niewielu zawodników miałeś okazję reprezentować barwy naszego najbliższego przeciwnika. Jak wspominasz swój pobyt w Śląsku Wrocław?
- Mój pobyt w Śląsku Wrocław to było dobre doświadczenie. Przechodziłem do Śląska jako 18-latek. Szkoda tylko, że dość szybko nabawiłem się urazu, złamałem rękę, przez co byłem wykluczony z gry na parę miesięcy. Na pewno fajnie wspominam ten okres. Zespół był bardzo mocny jakościowo. Awansowaliśmy w tym samym sezonie do europejskich pucharów co pokazywało jak silną drużyną był Śląsk Wrocław. Jeśli chodzi o przedarcie się do pierwszej jedenastki było to dla mnie bardzo trudne. O miejsce rywalizować musiałem z kilkoma niezwykle utalentowanymi napastnikami. W kadrze znajdowali się wówczas Flavio i Marco Paixão czy Miloš Lačný, także trener Tadeusz Pawłowski miał duże pole do manewru w fazie ofensywnej. Bardzo głośno było wówczas o ekipie z Wrocławia.
Debiutancką bramkę w Ekstraklasie zdobyłeś jednak już przeciwko Śląskowi, jako zawodnik Piasta. Był to gol na wagę remisu 2:2. Teraz taki wynik na pewno nas nie zadowoli.
- Pamiętam doskonale swoją pierwszą bramkę w Ekstraklasie, którą udało mi się strzelić w barwach Piasta. Powróciłem wtedy z wypożyczenia, jednocześnie byłem świeżo po kontuzji głowy. Przed tym spotkaniem, dzieląc pokój z Kubą Szmatułą, powiedziałem mu, że w tym meczu strzelę bramkę, udało się w dodatku po uderzeniu głową. Bardzo cieszyłem się z tego faktu, ponieważ zdobyliśmy punkt, który w naszej sytuacji i walce o utrzymanie był niezwykle cenny.
W grze o utrzymanie w lidze walczą w tym momencie cztery drużyny. Analizujesz sytuację w tabeli przed każdą kolejką?
- Na pewno spoglądamy z kolegami w szatni na tabelę, na to jak ona się klaruje. Jesteśmy nad kreską w dość komfortowej sytuacji. Musimy patrzeć na siebie, na nasz zespół, a nie na pozostałe drużyny. Jeżeli my zapunktujemy to nikt nas nie wyprzedzi.
W najbliższym meczu nie będzie mógł wystąpić zawieszony Grzegorz Kuświk. Liczysz w związku z tym, że otrzymasz kolejną szansę od trenera Ojrzyńskiego?
- Staram się, daję z siebie wszystko na każdym treningu. Oczywiście chciałbym grać tak jak wszyscy w drużynie jednak miejsc na boisku jest tylko jedenaście. Mamy obecnie dobrą sytuację kadrową, wszyscy ofensywni zawodnicy strzelają bramki. Na pewno jak dostanę szansę od trenera to nie zawiodę go i będę chciał dołożyć swoją cegiełkę w postaci bramki lub asysty.