Logotyp Wisła Płocka S.A.
Oficjalna strona internetowa
WISŁY PŁOCK S.A.


Piotr Tomasik: Denerwuje mnie wypominanie wieku

 

Z Piotrem Tomasikiem porozmawialiśmy o różnicach we wchodzeniu młodych zawodników do ligi 13 lat temu i teraz, o przewadze jaką posiada będąc naturalnym lewym obrońcą, a także m.in. o wirusowym zapaleniu błędnika, na które zachorował na początku tego roku. 

 

Ciężej wchodziło się młodym zawodnikom do ligi 13 lat temu niż obecnie?

Piotr Tomasik: - Kiedy ja debiutowałem w lidze w 2008 roku, młodzi zawodnicy mieli ciężej. Dziś młodym piłkarzom na więcej pozwalają trenerzy. Kiedyś było więcej sztywnych zasad, doświadczeni zawodnicy odgrywali większą rolę, młodzi byli "dopełnieniem" i nie odgrywali istotnych ról w życiu drużyny na boisku i poza nim. Dziś młodzież ma duże udogodnienia, na więcej im się pozwala. Natomiast prawda jest taka, że na końcu taki młody piłkarz musi to wykorzystać. Dostać szansę gry to jedno, a wykorzystać ją i pokazać się z dobrej strony to drugie. Uważam jednak, że młodzi piłkarze w Polsce chcą się uczyć i dzięki udogodnieniom wykorzystują swój potencjał po prostu szybciej. 

 

Jest to dobra strona przepisu o obowiązkowym młodzieżowcu na boisku?

- Tak, ale nie wiem czy to jest trafiony przepis. W moim odczuciu to jest takie fifty-fifty. Dobry młodzieżowiec i tak by grał, niezależnie od przepisu. Szkoda jednak, gdy jego kosztem przez narzucony przepis nie może grać starszy zawodnik o lepszych umiejętnościach. Nie jest to sprawiedliwe, ale cóż, każdy ma swoje zdanie na ten temat, a my piłkarze jesteśmy od grania, a nie układania przepisów. 

 

Motywuje cię taki piłkarz jak Łukasz Trałka, który udowadnia, że w piłkę i to na wysokim poziomie możesz grać jeszcze długo?

- Nie podchodziłbym tak do tego. Czasem mnie denerwuje wypominanie wieku. Jak jest zdrowie, są siły do biegania, to dlaczego odbierać komuś szansę gry? Dodatkowo doświadczeni zawodnicy mogą pomóc zespołowi cennymi radami, swoją wiedzą podzielić się z młodszymi zawodnikami. Doświadczenie zawsze będzie z pożytkiem dla zespołu. 

 

Czujesz naturalną przewagę, dlatego że jesteś lewym obrońcą, z lewą nogą, ofensywnie usposobionym? Takich piłkarzy szukają wszystkie kluby, a jest ich na rynku mało.

- Nie jest łatwo znaleźć takich piłkarzy, co pokazuje także przykład reprezentacji Polski. Za Adama Nawałki grał na tej pozycji przecież Artur Jędrzejczyk, a na przestrzeni lat było próbowanych wiele wariantów na tej stronie defensywy. Prawych obrońców zawsze było więcej, a  czy czuję z tego powodu przewagę? Nie myślę o tym, po prostu urodziłem się lewonożny, zaczynałem grać na lewej pomocy, potem przesunięto mnie na lewą obronę i tak już zostało. Natomiast nie chciałbym, żeby ktoś kiedyś powiedział, że gram tylko dlatego, że nie było innych lewych obrońców.

 

Czujesz się lepiej na lewej stronie obrony, czy pomocy? W ostatnich meczach Wisły bywało z twoją pozycją boiskową różnie. 

- Czuję się lewym obrońcą. Trenerzy po prostu podjęli decyzję o wystawieniu mnie w pomocy. Oczywiście nie jest to obca dla mnie pozycja i nie ma dla mnie problemu tam występować.

 

Kiedy presja i oczekiwania są większe? Grając o mistrzostwo z Jagą czy Lechem czy o utrzymanie z Podbeskidziem czy np. teraz z Wisłą?

- Nie lubię tego słowa "presja". Presję mają żołnierze w Iraku jak walczą za ojczyznę i o swoje życie. My gramy w piłkę, robimy to co kochamy. Naturalnie przyjemniej gra się o wyższe cele, bo nic nie musisz. Grając o utrzymanie przejmujesz się tym, że spadek może wprowadzić klub w kłopoty różnej maści. Z Podbeskidziem utrzymałem się w lidze, mam nadzieję, że w Płocku będzie tak samo. Nie mamy drużyny, która powinna być w tym rejonie tabeli, splot różnych niekorzystnych zdarzeń spowodował, że jesteśmy tu gdzie jesteśmy, ale ja jestem spokojny o tę drużynę. Od kiedy jestem tutaj zawsze w końcówkach rund prezentowaliśmy się dobrze i wierzę, że tak będzie również teraz.

 

W przedostatniej kolejce zagracie z Podbeskidziem Roberta Kasperczyka, trenera, który zrezygnował z ciebie w czasach Hutnika Kraków. Będziesz chciał coś udowodnić trenerowi Kasperczykowi?

- Jeśli chodzi o Podbeskidzie. Byłem w tym klubie 1,5 roku za kadencji dobrze znanego i cenionego również w Płocku Leszka Ojrzyńskiego. To był fantastyczny czas, poznałem wiele ciekawych osób, z niektórymi do dzisiaj utrzymuję kontakt. Nie chciałbym, żeby ten klub w pierwszym roku po awansie spadł z tej ligi. Pierwszą rundę mieli fatalną, ale teraz podnoszą się i trzymam za nich kciuki.

- Co do trenera Kasperczyka... Nigdy mnie nie prowadził. Byliśmy w Hutniku, mijaliśmy się, kiedy ja kończyłem wiek juniorski, to trener prowadził pierwszy zespół. Zrezygnował ze mnie, nie dając mi żadnej szansy, żebym mógł się pokazać w moim ukochanym klubie. To mnie zabolało. Po latach, kiedy Podbeskidzie robiło awans z I ligi do ekstraklasy pojechałem na testy do Bielska-Białej. Trenerem wówczas był Kasperczyk i po tygodniu ciężkiej pracy, sparingach i treningach testy zakończyłem bez żadnego słowa ze strony trenera, czy coś z tego będzie, czy nie. Po prostu po tygodniu spakowałem się i wyjechałem. Nikt ze mną nie porozmawiał. Uważam, że to słabe zachowanie nie poinformować zawodnika o wynikach testów. Nawet jeśli były one negatywne, to można o tym powiedzieć. Nie boję się powiedzieć, że na tę rywalizację wyjdę dwa razy bardziej zmobilizowany.

 

Lepiej grać kolejkę ligową znając wyniki zespołów takich jak Podbeskidzie czy Stal, czy otwierać kolejkę i grać przed wszystkimi innymi (tak jak to będzie miało miejsce w piątek)?

- To nie ma znaczenia, bo trzeba patrzeć na siebie. Jeśli skoncentrujemy się na sobie i na tym co każdy z nas ma na boisku robić to będzie dobrze. Nie możemy liczyć na Stal czy Podbeskidzie, że będą przegrywać wszystkie mecze, bo to jest najgorsze myślenie. Ja mam takie podejście, że śledzenie wyników innych to nie jest dobra rzecz.

 

Sporo pecha miałeś w ostatnich miesiącach. Różnego rodzaju kontuzje, jedna dość nietypowa jak na piłkarza, po której wylądowałeś w szpitalu. Co zdiagnozowano u ciebie?

- Na sam koniec okresu przygotowawczego trafiłem do szpitala z silnymi zawrotami głowy. Okazało się, że miałem wirusowe zapalenie błędnika przez co nie mogłem grać w piłkę prawie 2 miesiące. Był to jeden z najtrudniejszych momentów w mojej przygodzie z piłką. Nie mogłem nawet trenować. Miało to duży wpływ na moją formę i zajęło mi dużo czasu żeby ją odbudować. Całe szczęście dziś jestem już zdrowy i wróciłem do składu w momencie, w którym drużyna mnie potrzebowała i mogłem jej pomóc. 

 

Poprosiłem #nafciarskitwitter o pytania do ciebie. Teraz przejdziemy do nich. "Bartosz" pyta - czy transfer do Lecha w obliczu takiej konkurencji był błędem?

- Nie żałuję tego ruchu, ale był błędem. Przeszedłem do Lecha po fantastycznym dla mnie sezonem, w którym zanotowałem 10 asyst. Myślałem, że ten transfer to będzie dla mnie krok naprzód, a wyszło zupełnie inaczej. Podpisując kontrakt nie bałem się żadnej rywalizacji. Wbrew pozorom tej rywalizacji nie przegrałem, ale szans na granie nie otrzymywałem zbyt wiele. Przyjdzie jeszcze czas, żeby powiedzieć kilka słów więcej o tym, co mnie w Lechu spotkało, ale dziś nie chcę powiedzieć o dwa zdania za dużo. 

 

Miałeś po Jagielloni propozycje zagraniczne?

- Były zapytania z Turcji, ale bez konkretów. Trochę żałuję, bo to była jedyna szansa w mojej przygodzie z piłką żeby gdzieś wyjechać, zobaczyć inną ligę i zarobić trochę pieniędzy. Jednak jestem tyle lat w ekstraklasie i też nie mogę żałować. 

 

"Bartosz": Czy uważasz, że wystawianie cię na stronie razem z Garcią ma na celu wyłącznie zabezpieczenie defensywy?

- Niekoniecznie. Miałem w Arce podobną sytuację. Graliśmy z Marcinem Radzewiczem na jednej stronie i kapitalnie się uzupełnialiśmy i ta współpraca wyglądała bardzo dobrze. Z Angelem moim zdaniem wygląda to podobnie. Angel preferuje grę jeden na jeden, z zejściem do środka boiska, ja lubię pójść do końcowej linii i dośrodkować. 

 

"Jacek": Kiedy ci się kończy kontrakt i czy szukasz nowego klubu czy raczej kończysz karierę?

- Kontrakt z Wisłą kończy mi się 30 czerwca, ale wszystko stoi na jak najlepszej drodze, żeby tę umowę przedłużyć. 

 

"Oiler86": Co sądzisz o tak licznej kadrze pierwszego zespołu?

- Myślę, że każdy trener chciałby mieć do dyspozycji tylu zawodników. Każdy chce się pokazać, miejsc dla wszystkich na boisku nie ma, ale tak jest w piłce. Jeden dostaje więcej szans, drugi mniej, a trzeci w ogóle. Trzeba się z tym mierzyć, trzeba się pokazywać z jak najlepszej strony. Jak sobie wywalczysz, tak będziesz miał. 

 

"Fanatycy z Tumskiego Wzgórza": Z kim w drużynie trzymasz się najbliżej? Kto wg ciebie jest najlepszym zawodnikiem Wisły? A pozasportowo - jak czujesz się w Płocku i co ci się najbardziej podoba w mieście?

- Z wieloma zawodnikami mam dobry kontakt, ale najbliżej trzymam się z Bartkiem Sielewskim. Najlepszym zawodnikiem Wisły jest według mnie Rafał Wolski, choć jeszcze nie miał okazji zaprezentować wszystkich umiejętności.

Mam nadzieję, że za 1,5 roku najbardziej będzie mi się w Płocku podobał stadion, każdy na to czeka i wierzę, że to będzie moje ulubione miejsce w Płocku. A jak się tu czuję? Dobrze, mieszkam z rodziną i niczego nam nie brakuje. 

 

"S2ym3k": Najlepszy gol, asysta lub moment w barwach Wisły Płock, który Pan najbardziej zapamiętał?

- Nie trzeba się długo zastanawiać - gol w ostatniej akcji z meczu z Rakowem Częstochowa. Zbiegło się to z naszą serią zwycięstw. Każdy piłkarz marzy o takiej akcji. Nie obraziłbym się gdyby się to powtórzyło.

 

"Jakub": Jak układa Ci się współpraca z Maciejem Bartoszkiem? Co on ma czego nie miał Radosław Sobolewski?

- Trener jest krótko, na oceny przyjdzie czas. Dostał trener misję do wykonania i myślę, że niewiele brakuje, żeby się ona powiodła. Mnie osobiście współpracuje się bardzo dobrze, trener ma trochę inne podejście do zawodników niż trener Sobolewski. Kładzie większy nacisk na rozmowy z zawodnikami, na bycie bliżej drużyny. Trener Sobolewski miał inny sposób bycia. Nie odbywał z nami wiele rozmów, wykonywaliśmy pracę, którą trener chciał. Trener słynął z tego, że była żelazna koncentracja na tym co mieliśmy robić. U trenera Bartoszka jest luźniejsza atmosfera. Nie mówię, że ten styl jest lepszy, a tamten gorszy. Po prostu zwracam uwagę, że są to różne style prowadzenia zespołu. 

 

"Michael": Czy wczuwasz się jakkolwiek w to, co o twojej i drużyny grze sądzą i wypisują kibice, czy może liczysz się dla ciebie tylko opinia sztabu szkoleniowego i własna "samoocena"?

- Najważniejsze jest zdanie trenera, ale nie można przechodzić obojętnie do tego co kibice mówią. Staram się nie czytać komentarzy w internecie, ale czasem coś do mnie dojdzie. Kibic ma prawo do krytyki, jako profesjonalni piłkarze musimy się z tym mierzyć. Ja jestem na tyle doświadczony, że umiem sobie z tym radzić. 

 

"Rafał": Czy czujesz się na siłach by grać dla Wisły w następnym sezonie?

- Czuję się na siłach zagrać kilka sezonów dla Wisły Płock. 

 

"Kuba": Dlaczego nigdy nie wróciłeś do formy z Jagiellonii?

- Wiele czynników miało na to wpływ. Przede wszystkim kontuzje. Po nich długo dochodziłem do siebie. Nie miałem stabilizacji w graniu, ciągle coś łapałem. Brakowało regularności, co w moim wieku jest potrzebne. Ciężko nadrabiać zaległości treningowe kiedy organizm jest starszy. Wierzę jednak, że jak ominą mnie kontuzje i przepracuję cały okres przygotowawczy to wrócę do formy z Jagielloni. 

 

"ukas#trener nie gra": Czy czujesz, że opanowałeś już skuteczność dośrodkowań ze swojej lepszej lewej nogi, czy uważasz, że musi jeszcze nad tym elementem popracować?

- Człowiek uczy się całe życie. Zawsze można zrobić coś lepiej. W ostatnim czasie z dośrodkowań mało wynika, ale pracujemy nad tym, żeby to zmienić. Ja też zostaję po treningach, żeby doskonalić ten element. Mam nadzieję, że jeszcze w tym sezonie będzie widać efekty tej pracy. 

 

"Tomek": Jakie masz plany na przyszłość i czy obecna pozycja w zespole/na boisku ci odpowiada?

- Na razie skupiam się nad tym, żeby w ostatnich meczach zaprezentować się jak najlepiej. Wiadomo, że chciałbym grać więcej, ale muszę być zdrowy.





ZOBACZ TAKŻE:


Właściciel

Sponsor strategiczny

Sponsorzy główni