Historyczny wynik do poprawki
Początek czerwca obfituje w historycznie ważne daty dla naszego klubu. Wspomnieliśmy jedyną w dziejach Płocka wizytę Ojca Świętego czy otwarcie stadionu, czy chociażby historyczny awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. 12 czerwca 2005 roku Nafciarze, remisując u siebie bezbramkowo z Legią Warszawa, zapewnili sobie czwarte, dotychczas najwyższe miejsce w ekstraklasie.
O meczu zakończonym bezbramkowym remisem trudno napisać wiele ciepłych słów. I rzeczywiście, chociaż tamto spotkanie było zacięte i wyrównane, to sytuacji podbramkowych było niewiele. Nafciarze najlepszą mieli po uderzeniu z woleja Ireneusza Jelenia, ale strzał Irka w dobrym stylu obronił jego reprezentacyjny kolega Artur Boruc.
Mimo braku goli i spięć pod bramkami pojedynek miał wyjątkowy smak. Toczyliśmy bowiem korespondencyjny bój z Cracovią o czwartą lokatę w ekstraklasie - jak się okazało - dającą przepustkę do rozgrywek Pucharu UEFA. Korzystny bilans meczów bezpośrednich miały Pasy, musieliśmy więc w ostatniej, rozgrywanej właśnie 12 czerwca kolejce uzyskać lepszy rezultat niż krakowianie.
Bardzo długo wydawało się to nierealne, tym bardziej, że grająca z Amicą we Wronkach Cracovia błyskawicznie objęła prowadzenie, które po godzinie podwyższyła na 2:0. Gospodarze obudzili się na kwadrans przed końcowym gwizdkiem, a gdy w 84. minunie trafili na 2:2, cały płocki stadion zaczął skandować 'Nafciarze, remis we Wronkach", chcąc zdopingować Wisłę do zdobycia gola i wyprzedzenia rywali spod Wawelu. Gola nie zdobyliśmy, ale sprawę czwartej pozycji i pucharów załatwiła Amica. Bramka Dawida Banaczka w doliczonym czasie oznaczała dramat krakusów i szczęście płocczan. Nasz pojedynek skończył się nieco wcześniej, więc ostatni fragment gry piłkarze Wisły oglądali na maleńkim monitorze ekipy telewizyjnej, którego o mało nie stratowali manifestując radość z czwartej lokaty w gronie najlepszych.
Radość gospodarzy zakłócili kibice, chociaż to niewłaściwe słowo, z Warszawy. Już w trakcie meczu próbowali zniszczyć płot okalający ich sektor i wywołać awanturę na trybunach, a po grze, część z nich starła się z policją i służbami ochrony. Ten mały zgrzyt nie zepsuł na szczęście ogromnej frajdy jaką swoim fanom zgotowali piłkarze Wisły.
Wywalczona w bardzo emocjonujących okolicznościach czwarta pozycja w ekstraklasie pozostaje najwyższą w naszej historii. Chyba nie musimy przypominać jak niewiele zabrakło nam do powtórzenia tego wyniku przed niespełna miesiącem. Tym razem się nie udało, ale co się odwlecze to nie uciecze. Najwyższy czas wymazać z tabeli rezultat z 12 czerwca 2005 roku.