Mateusz Szwoch: Nie pojedziemy do Warszawy, żeby się położyć
Mateusz Szwoch jest zawodnikiem, który w odstępie ośmiu dni ma szansę zagrać przeciwko swoim dwóm byłym klubom. 18 sierpnia 25-letni pomocnik wystąpił przeciwko Arce Gdynia (1:3), a teraz być może otrzyma od trenera Dariusza Dźwigały okazję do zaprezentowania się w meczu przeciwko Legii Warszawa, który odbędzie się w najbliższą niedzielę 26 sierpnia o godzinie 15:30.
W minioną sobotę Nafciarze rywalizowali z Arką Gdynia, a Szwoch, po czterech występach od pierwszej minuty, pierwszy raz zasiadł na ławce rezerwowych. Na boisku zameldował się w 57. minucie, gdy zmienił Nico Varelę i niewiele później wziął udział w akcji bramkowej, po której do wyrównania doprowadził Ricardinho. Jak ostatnie spotkanie wyglądało z perspektywy 25-letniego zawodnika ze Starogardu Gdańskiego?
- Czekaliśmy na ten mecz cały tydzień i analizowaliśmy dokładnie grę Arki Gdynia. Chcieliśmy wygrać i w końcu zainkasować trzy punkty, czego każdy oczekiwał. Nie tak to sobie wyobrażaliśmy, zdecydowanie nam to nie wyszło. Takie ciągłe gadanie, że nie zasłużyliśmy na porażkę, że nie mieliśmy szczęścia, jest słabe. Musimy się wreszcie wziąć w garść i dużo zmienić w naszej grze. Wiadomo szczęście sprzyja lepszym, ale i na to trzeba sobie zapracować. Myślę, że teraz zamykamy już rozdział ostatnich pięciu meczów i trzeba zacząć piąć się w górę. Nie ważne też jest z kim gramy następne spotkanie, trzeba wygrywać - powiedział nasz rozmówca.
Rozmówca, który obok Dominika Furmana, jest jednym z dwóch piłkarzy w kadrze Wisły Płock mających za sobą występy w drużynie Legii. Co prawda mierzący 173 cm wzrostu pomocnik w barwach Wojskowych nie pograł za wiele, to czas spędzony w stolicy wspomina z sentymentem z poza piłkarskiego powodu. To właśnie w Warszawie wykryto u niego arytmię serca i poddano zabiegowi ablacji, po którym wrócił do pełni zdrowia.
- Czas spędzony w Legii Warszawa był dla mnie ciężki. Sportowo może mi nie do końca wyszło, ale Legia pomogła mi w inny sposób, za co jestem im bardzo wdzięczny. Kto interesuje się historią mojej kariery ten na pewno wie o czym mówię. Piłkarsko w drużynie Wojskowych trzeba prezentować się doskonale i być cały czas w najwyższej formie, żeby liczyć na grę w pierwszym zespole, ja się tak nie zaprezentowałem, dlatego mój rozdział z Legią dobiegł końca - tłumaczył gracz, który w sezonie 2018/2019 póki co zanotował jedną asystę.
Nasz najbliższy przeciwnik początku rozgrywek nie może zaliczyć do przesadnie udanych, choć ligowa tabela może mówić co innego. Wszak ledwie dwa punkty straty do liderującego Lecha Poznań i drugiej Jagiellonii Białystok jest niewielką stratą, którą da się odrobić w ciągu 90. minut. Legioniści odpadli jednak z europejskich pucharów, a dodatkowo dokonali zmiany trenera i pewnie minie trochę czasu zanim będzie można dostrzec efekty pracy nowego szkoleniowca, którym został Portugalczyk Ricardo Sa Pinto.
- W Legii Warszawa zmienił się trener, także zapewne wiele aspektów ulegnie zmianie. Na początku sezonu Wojskowi nie prezentowali się tak jakby chcieli, znajdowali się w sytuacji podobnej do naszej. Legia ostatnio wygrała i będzie chciała pójść za ciosem. My jednak nie jesteśmy zespołem słabym i nie pojedziemy do Warszawy, żeby się położyć. Zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby wygrać w stolicy - wyraźnie zaznaczył Mateusz.
Po chwili dodał jeszcze: - Myślę, że w obecnej sytuacji najważniejszym jest zapomnieć o tych wszystkich niepowodzeniach z początku sezonu. Jeśli na boisku będziemy rozpamiętywać, że mamy tylko dwa punkty to Legia może nas zdecydowanie pokonać. Musimy wyjść mocni mentalnie, nastawić się tylko na zwycięstwo i wierzyć w duże umiejętności naszego zespołu, których nam nie brakuje. W polskiej lidze każdy z każdym może wygrać, więc jeżeli poukładamy sobie wszystko w głowach to powinno być dobrze - zakończył Szwoch.