Logotyp Wisła Płocka S.A.
Oficjalna strona internetowa
WISŁY PŁOCK S.A.


„Można mieć lekki niedosyt” - wywiad z trenerem Adrianem Piankowskim

 

O całym sezonie, potencjale kadrowym, indywidualnych przebłyskach, ale i o braku pewnych umiejętności, złych decyzjach i realiach transferowych w amatorskiej piłce kobiecej porozmawialiśmy z trenerem naszej drużyny pań Adrianem Piankowskim.

Dołączenie do naszego klubu drużyny kobiet ogłosiliśmy na początku września 2021. Wówczas niebiesko-biało-niebieskie barwy przywdziały panie, które dotychczas przez osiem sezonów reprezentowały zespół Królewskich Płock. Adrian Piankowski jest ich szkoleniowcem niemal od samego początku, a mimo bogatego już doświadczenia w piłce kobiecej, sam przyznaje, że wciąż uczy się nowych rzeczy. Ostatnio zaprezentowaliśmy podsumowanie i statystyki minionego sezonu, teraz przyszedł czas na rozmowę ze szkoleniowcem.

 

Czy czwarte miejsce to miejsce dobre, adekwatne do tego, co chcieliśmy zrobić?

Adrian Piankowski: Oczywiście jak najbardziej chcieliśmy awansować i gdzieś tam takie poczucie jest, że szkoda, że tego nie zrobiliśmy…

Ale to też nie było tak, że „awans albo śmierć”, tak?

Tak, świat się nie kończy na tym, że tego awansu nie wywalczyliśmy, a myślę, że też biorąc pod uwagę to, co się w trakcie tego sezonu działo, czyli na przykład to, że cały sezon graliśmy tylko z jednym nominalnym środkowym obrońcą, a straciliśmy najmniej bramek, nasza podstawowa bramkarka w drugiej rundzie nie zagrała żadnego pełnego meczu, bo miała złamany palec, to myślę, że ten wynik zrobiliśmy dobry. Zabrakło nam mało, żeby ten awans wywalczyć, natomiast przy tym, jak graliśmy, można mieć lekki niedosyt, bo myślę, że naszą grą zasłużyliśmy na to, żeby tę ligę wygrać.

Czego więc zabrakło?

Raczej szedłbym w tę stronę, że jednak umiejętności. Możemy mówić, że szczęścia, natomiast myślę, że zabrakło nam jednak trochę umiejętności. O ile nasza gra w środku, czy przy naszej bramce była dobra, to już pod samą bramką przeciwnika brakuje nam czystych umiejętności strzeleckich, wykończenia tych akcji, bo tworzyliśmy ich naprawdę bardzo dużo. Praktycznie poza tym jednym przegranym 1:4 meczem ze Złym, myślę, że byliśmy w każdym z tych spotkań drużyną, która miała więcej sytuacji, ale nie potrafiliśmy ich wykończyć i to była nasza duża bolączka. Fajne jest to, że tworzyliśmy ich dużo, że dominowaliśmy, natomiast w tym, co jest najważniejsze, tych umiejętności nam zabrakło.

A gdyby się trener mógł cofnąć w czasie, to co by trener w tym sezonie zmienił?

Myślę, że trochę bardziej zaufałbym tym dziewczynom, które nominalnie powinny grać na swoich pozycjach, zamiast uparcie trzymać się tych, które jakościowo były w danym momencie najlepsze. Mam tu szczególnie na myśli Darię Kusą, która – nie jestem pewien – chyba w dwóch czy trzech pierwszych meczach grała jako środkowa obrończyni w trójce. Myślę, że to był mój spory błąd – trzeba było Darię zostawić na jej pozycji, a z tyłu skorzystać z innych dziewczyn, które grają w obronie. Myślę też, że chyba w którymś momencie za bardzo spięliśmy się na to, że musimy te mecze wygrywać i brakowało nam tego, co mieliśmy już w końcówce – takiej radości, cieszenia się z tego, co nam wychodzi i też tego co nam nie wychodzi, ale staramy się to naprawić. Myślę, że był taki moment, że to parcie było trochę za duże i potem atmosfera była też taka, nazwijmy to, gęsta. Nie wiem, czy coś więcej mogliśmy poprawić. Myślę, że to, że pierwszą rundę graliśmy innym systemem niż drugą, to nie miało znaczenia. Tak samo przesunięcie Mai Zielińskiej ze skrzydłowej na boczną obrończynię wyszło raczej na plus, tak że nie wiem czy jest dużo takich rzeczy, które bym zmienił.

Jako że mnie to osobiście dotknęło, to muszę też wytknąć taką jedną rzecz – były takie mecze, że nie wszystkie zawodniczki z kadry meczowej zagrały [w III lidze dozwolone jest 7 zmian w trakcie spotkania – przyp.red.]. Jednym z nich był przegrany mecz 1:3 mecz z Włókniarzem Konstantynów Łódzki, gdzie moim zdaniem dwie stracone pod koniec spotkania bramki wynikały z tego, że zawodniczki nie miały już siły, a trener nie wprowadził na boisko świeżych zmienniczek. Mówię, że dotknęło mnie to osobiście, bo byłam jedną z tych, które nie zagrały. Czy może i w tym aspekcie trener coś by zmienił?

Tak. Czytałem nawet taką analizę, że bardzo często trenerzy za bardzo ufają temu swojemu wyborowi, że wystawili swoje najlepsze zawodniczki i nie chcą robić zmian i mogę się z tym zgodzić. Myślę, że powinny grać wszystkie te dziewczyny, które były na ławce, które poświęcają dużo serca, żeby tej drużynie być, trenować i grać. A też te ostatnie mecze, w których grali zawsze wszyscy, pokazywały, że nawet jeżeli ktoś na samym początku ma może trochę mniejsze umiejętności, to też po tych 60-70 minutach naszego dużego zaangażowania, szczególnie jak bronimy, to kosztuje to bardzo dużo sił i te dziewczyny, które wchodziły z ławki, nawet już samą wolą walki, ambicją, bieganiem i przeszkadzaniem dawały nam bardzo dużo. Może tak być, że gdyby w tym wspomnianym spotkaniu z Włókniarzem te dziewczyny, które biegały już cały mecz zostały zmienione, to może do tych straconych bramek by nie doszło. Jeżeli miałbym powiedzieć coś, czego się po tej rundzie nauczyłem, to na pewno to, że po to te zawodniczki są w drużynie, po to im ufamy, a one poświęcają się po to, żeby grać, to też powinny dostawać swoje szanse i tę cegiełkę do naszej gry od siebie dołożyć.

To może teraz porozmawiamy o miłych rzeczach – który mecz w tym sezonie był zdaniem trenera najlepszy i dlaczego?

Myślę, że bardzo dobre były wszystkie te mecze, w których było widać, że się rozwinęliśmy i zrobiliśmy krok do przodu. To mógł być jesienny mecz z Jantarem, czy też ten ostatni z nimi. Może mógł to być mecz z PTC Pabianice na początku rundy wiosennej, może mecz z Zamłyniem Radom na wiosnę, gdzie było widać jak bardzo poprawiliśmy to, z czym zawsze mieliśmy problem, czyli z rzucanymi za nasze plecy długimi piłkami. Przede wszystkim było widać jak bardzo się rozwinęliśmy pod względem mentalnym i nie wystarczy już z nami biegać i krzyczeć, żeby nas stłamsić, bo do umiejętności piłkarskich dołożyliśmy charakter. Wszystkie te mecze na styku, gdzie musieliśmy dużo walczyć i albo w końcówce strzelaliśmy bramkę, albo dowoziliśmy zwycięstwo do końca, tak jak w tym ostatnim meczu w Ostrołęce. To były chyba takie fajne mecze, gdzie do końca udawało nam się zapanować nad emocjami.

A kto w tym sezonie błysnął indywidualnie?

Nie chciałbym tak indywidualnie wyróżniać. Każda z zawodniczek zrobiła w tym sezonie mniejszy czy większy, ale postęp. Dobrze rozwija się Natalia Gonta, która co prawda nie może jeszcze z nami występować ze względu na wiek, ale grała z nami w sparingach i dostała powołanie do kadry Mazowsza. Możemy też powiedzieć o Karolinie Ejman, która nominalnie pewnie jeszcze jest pomocnikiem, ale dla mnie jest najlepszym obrońcą tej ligi. O Majce, która po raz pierwszy w życiu zagrała na obronie i jest tam świetna, czy o Klaudii Łyzińskiej, czy Julii Asakowskiej. Natomiast jeżeli miałbym kogoś wyróżnić, kogo rzadko wyróżniałem w trakcie sezonu, to myślę, że byłaby to Ola Synowiec, która strzeliła dużo bramek [24 gole w 22 meczach – przyp. red.] i to wszyscy wiedzą, a to że się złościliśmy na to, że nie strzeliła ich jeszcze więcej, to też jest wiadome, natomiast nie wiem, czy to nie jest najbardziej pracujący napastnik w tej lidze. Ona bardzo dużo i gra w obronie, i uczestniczy w naszym rozgrywaniu – to nie jest dziewczyna, która tylko stoi przy polu karnym i strzela. To jest zawodniczka, która bardzo dużo wysiłku wkłada w to, żeby nasza gra wyglądała dobrze i jeżeli miałbym kogoś pochwalić, kto w przez cały sezon tych pochwał miał ode mnie mało, to myślę, że to musi to być Ola.

Którą pozycję trener chciałby na nowy sezon wzmocnić?

Myślę, że ze wszystkich rzeczy, których potrzebujemy w naszej grze, brakuje nam jeszcze drugiej wbiegającej za linię obrońców skrzydłowej. Nie wiem, czy chciałbym zmieniać konkretne osoby, ale chciałbym, żeby obydwie nasze skrzydłowe potrafiły atakować linię obrony przeciwnika, bo jest to nam bardzo potrzebne w naszym stylu gry i tym, jak się często przeciwnik do nas ustawia. Tak że może chciałbym jeszcze lepszą skrzydłową, natomiast profilowo ja myślę, że dziewczyny bardzo dobrze wyglądają i raczej nie ma się tu do czego przyczepić. Mamy silnych bocznych obrońców, stabilnych środkowych, inteligentnych pomocników… Jasne, przydałoby się wzmocnienie na każdą pozycję, natomiast całościowo ja jestem zadowolony z kadry, jaką posiadamy.

Często możemy usłyszeć – zarówno ja, jak i pewnie trener – pytania typu „czy będą transfery”? Może trener wytłumaczy, jak to wygląda w tej lidze i jak na takie pytania odpowiedzieć.

Bardzo byśmy chcieli, żeby dołączały do nas zawodniczki, które albo są lepsze od tych, które posiadamy, albo będą w stanie nawiązać równorzędną walkę o skład i podnosiły rywalizację, natomiast jeśli jakieś transfery będą, to będą to dziewczyny, które albo tu przyjdą do szkoły, albo przyjdą z drużyn chłopięcych. Raczej nie zapowiada się, żebyśmy zrobili jakiś transfer gotówkowy, natomiast myślę, że kilka nowych zawodniczek pojawi się na nowy sezon w kadrze. Są potrzebne, żeby ta drużyna się rozwijała, ale na chwilę obecną nie jestem jeszcze w stanie powiedzieć ile ich będzie i na jakie pozycje.

Z czego to wynika, że takich transferów gotówkowych się w naszych realiach nie przeprowadza?

Przede wszystkim wynika to z samej gotówki – nie ma jej na tyle dużo. Może jeszcze zrobić sam transfer z klubu do klubu – to jedna sprawa, ale druga sprawa to to jak zachęcić taką dziewczynę do tego, żeby przyszła tutaj i co zrobić, żeby jej się to opłacało. Jedną z takich możliwości jest otwarcie klasy sportowej, żeby dziewczyny mogły tu przychodzić do szkoły. Wtedy po części się ten problem rozwiązuje. Myślę też, że nie ma jeszcze aż tak dużej perspektywy utrzymywania się z piłki nożnej przez kobiety, tym bardziej będąc piłkarką trzeciej ligi, żeby dziewczyny opuszczały swoje miejsce zamieszkania i wyjeżdżały do całkowicie innego miasta. Dla nas jedyną taką opcją są chyba studia, czy szkoła z internatem/bursą i po prostu kontynuowanie nauki z dalszym graniem w piłkę.

Dopowiem jeszcze od siebie, że ciężko zachęcić dorosłe kobiety do przyjścia do takiego miasta, żeby grać w piłkę, gdzie ciężko jest dla nich znaleźć pracę. Jeszcze inną sprawą jest zachęcenie do gry kobiety, która może kiedyś tam grała, ale od kilku lat tego nie robi i założyła już rodzinę…

Tak, myślę, że nie możemy się pod tym względem równać na przykład z Warszawą, gdzie te możliwości są dużo większe.

Nie ma też za dużo innych kobiecych czy dziewczęcych drużyn w naszym okręgu, czy delikatnie dalszej okolicy, więc nie ma skąd tych okolicznych zawodniczek brać.

Tak, a te drużyny, które są nieco dalej, mają po równo do nas i do Warszawy, czy innych większych miast i tu już się robi dylemat, bo wybór pomiędzy Płockiem a Warszawą jest jednak raczej na korzyść Warszawy, więc to nie jest takie łatwe, żeby taką dziewczynę do nas ściągnąć.

Na koniec – jaki jest plan na przygotowania do nowego sezonu?

Na pewno po ostatnim meczu jeszcze dwa-trzy tygodnie będziemy trenowali. Pewnie tak samo intensywnie, ale nie będziemy już tak obciążać głowy, więc te gry treningowe będą prostsze. Potem udamy się na wakacje i do zajęć wrócimy pewnie pod koniec lipca, prawdopodobnie w ostatnim tygodniu. Nie mamy jeszcze terminarza, ale możemy zakładać, że liga wróci pod koniec sierpnia. Rozegramy pewnie ze 3-4 sparingi, na pewno odbędziemy obóz – prawdopodobnie stacjonarny – gdzie będzie dużo tych jednostek treningowych. Na ten wolny okres dziewczyny nie dostaną żadnych indywidualnych rozpisek – niech odpoczną, trochę zapomną o tym bardzo ciężkim trenowaniu. I tyle. Mam nadzieję, że na tym pierwszym treningu po przerwie stawią się wypoczęte i gotowe do pracy.

 

Rozmawiała Marta Hućko

 





ZOBACZ TAKŻE:


Właściciel

Sponsor strategiczny

Sponsorzy główni