Piotr Soczewka: Piłkę zrzucono nam ze śmigłowca.
Dziś przypada 24. rocznica historycznego awansu naszej drużyny do najwyższej klasy rozgrywkowej. Dokładnie 11 czerwca 1994 roku przy blisko 19-tysięcznej publiczności zespół prowadzony przez Grzegorza Wenerskiego pewnie pokonał przy Łukasiewicza 34 Szombierki Bytom 3:0, zapewniając sobie tym samym pierwszy w historii klubu awans do ekstraklasy.
Jednym z bohaterów awansu do elity był Piotr Soczewka, dziś pełniący funkcję kierownika pierwszej drużyny Wisły Płock. Jak tamten pamiętny moment po latach wspomina popularny Soczi? - Na początku muszę powiedzieć, że tego awansu nikt się na początku nie spodziewał. Tym bardziej, że po wywalczeniu promocji do dawnej drugiej ligi dwa lata z rzędu walczyliśmy o utrzymanie. Pierwszą rundę skończyliśmy jednak na trzecim miejscu i już do końca biliśmy się o awans. Naszymi bezpośrednimi rywalami byli wtedy Stomil Olsztyn i Radomiak Radom. Mecz z Szombierkami zadecydował, że to my mogliśmy się cieszyć z awansu. Pamiętam, że piłkę przed rozpoczęciem spotkania zrzucono nam ze śmigłowca - wspomina na początku rozmowy wychowanek płockiego klubu.
Wychowanek w pierwszym składzie to skarb. Wychowanek walczący ze swoim klubem o awans to również powód do dumy. A co, jeśli pierwszą w historii klubu promocję do ekstraklasy zdobywa drużyna, składająca się praktycznie z samych wychowanków? - Pamiętam, że 90% tamtego składu tworzyli wtedy wychowankowie. Wydaje mi się, że w obecnych czasach jest to nie do powtórzenia. Z zewnątrz było chyba tylko trzech chłopaków - Mirosław Milewski z Inowrocławia, Jacek Traczyk z Łodzi i Piotrek Pomorski z tego co pamiętam również pochodził z Łodzi. A poza nimi wszyscy byli wychowankami Wisły Płock. Ciężko mi sobie wyobrazić, żeby kluby w tych czasach potrafiły coś takiego powtórzyć. Naszymi najlepszymi zawodnikami byli wtedy chyba Adam Majewski i Jacek Traczyk - duet środkowych pomocników. Dużo pomógł nam też Boguś Pachelski, który przyszedł do nas zimą i nastrzelał sporo bramek. Trenerem był Grzegorz Wenerski. Ten człowiek zrobił coś, czego nikomu wcześniej się nie udało. Pamiętam, że przełomowym momentem był mecz z jesieni ze Stomilem, który był wtedy liderem. Pokonaliśmy ich wtedy w Olsztynie i to była właśnie ta chwila, kiedy uwierzyliśmy, że możemy wygrać z każdym - dodaje Soczewka.
Mówi się, że mecz z Szombierkami obejrzało nawet około 19 tysięcy widzów! Na początku sezonu wyniki frekwencyjne nie były jednak tak okazałe. - Zapadło mi w pamięci, że w tym sezonie na początkowych meczach wszyscy widzowie bez problemu mieścili się pod trybuną krytą. Sytuacja zmieniła się kiedy było już wiadomo, że walczymy o awans. Na zbiórkę szedłem półtorej godziny przed pierwszym gwizdkiem i ku mojemu zaskoczeniu stadion był już zapełniony. Stadion dosłownie pękał w szwach! - wspomina obecny kierownik drużyny.
Po bramkach Bogusława Pachelskiego (12. minuta), Pawła Dylewskiego (55. minuta z rzutu karnego) oraz Jacka Traczyka (74. minuta) wszystko stało się jasne. - Wszyscy byli uradowani, kibice wbiegli na murawę, by cieszyć się razem z nami. To był nasz pierwszy w historii awans do najwyższej klasy rozgrywkowej! Bardzo miło to wspominam. Co prawda przeżyłem z klubem jeszcze cztery awanse, jednak ten był chyba najważniejszy - pierwszy i również najmniej oczekiwany. - dodaje na zakończenie Piotrek.
Najciekawsze momenty ze wspomnianego meczu z Szombierkami Bytom znajdziecie w wideo załączonym poniżej.