Logotyp Wisła Płocka S.A.
Oficjalna strona internetowa
WISŁY PŁOCK S.A.


Różne oblicza finiszów

 

Do końca dobiega właśnie nasz 12. w historii sezon w najwyższej klasie rozgrywkowej. Rozgrywki 2018/2019 z pewnością nam wszystkim przyniosły wiele emocji, choć może nie do końca takich, jakich oczekiwaliśmy po świetnej postawie drużyny Jerzego Brzęczka przed rokiem.

Ostatni mecz sezonu może mieć różne oblicza. W głównej mierze przez pozycję, którą dana drużyna zajmuje jeszcze przed rozpoczęciem ostatniej serii spotkań. Jeśli chodzi o nasze ekstraklasowe występy w 11 dotychczasowych sezonach na najwyższym szczeblu to trzeba przyznać, że bywało różnie. Mamy za sobą grę zarówno o utrzymanie, jak i już po degradacji czy też walkę do końca o awans do europejskich pucharów. Pomimo tego najczęściej graliśmy jednak o tzw. pietruszkę, czyli najzwyczajniej w świecie o nic, bo już wcześniej znaliśmy swoją sytuację i zbytnio nie mogliśmy jej poprawić.

Warto zaznaczyć, że zdecydowanie częściej kończyliśmy ligowe zmagania w ekstraklasie u siebie (8 razy) niż w delegacjach (3 razy), a ich łączny bilans starć z 9 różnymi rywalami to 3 zwycięstwa, 3 remisy i 5 przegranych. W dwóch z trzech wyjazdowych potyczek na finiszu ligi graliśmy jednak „o coś”, ale zarówno w 1995 jak i 2018 roku nie udało się osiągnąć celu zakładanego przed pierwszym gwizdkiem sędziego.

W debiutanckim sezonie 1994/1995 graliśmy w Mielcu z miejscową Stalą i zremisowaliśmy 1:1, lecz wyniki innych pojedynków w 34. kolejce ułożyły się dla nas niekorzystnie i szybko musieliśmy wracać na drugi poziom. W ostatnim zaś gościliśmy w Białymstoku, gdzie wciąż byliśmy w walce o wywalczenie przepustki do gry na arenie międzynarodowej. Końcowy wynik to 2:1 dla Jagiellonii, ale zapewne wszyscy doskonale pamiętamy, że na przebieg widowiska w znacznym stopniu wpłynął arbiter, który nie uznał prawidłowo zdobytej bramki  José Kanté na 2:1. Poza tym w sezonie 2005/2006 poza domem graliśmy jeszcze w Wodzisławiu Śląskim z tamtejszą Odrą (0:1).

Z Odrą na zakończenie rozgrywek mierzyliśmy się też najczęściej, bo aż trzykrotnie i przed 0:1 w 2005 roku dwie wcześniejsze konfrontacje również przegraliśmy w stosunkach 0:1 i… 1:6, już po spadku z ekstraklasy w sezonie 1997/1998. W takim samym stanie rywalizowaliśmy jeszcze później z Ruchem Radzionków (6:3) w 2001 i Arką Gdynia (1:0) w 2007 roku. Co ciekawe z Odrą na sam koniec ligowych zmagań mieliśmy mierzyć się także w sezonie 2003/2004, ale mecz został przełożony ze względu na start rywali w Pucharze Intertoto. Dlatego też graliśmy z GKS Katowice i zanotowaliśmy jeden z trzech remisów. Ten akurat był drugi w kolejności.

Zdecydowanie najcenniejszy był jednak ten ostatni z kolejnych rozgrywek i to pomimo tego, że był bezbramkowy. 12 czerwca 2005 w obecności 9 000 widzów zremisowaliśmy w Derbach Mazowsza z Legią Warszawa, ale najważniejsze i tak okazało się to, co działo się w tym samym czasie we Wronkach. Dotrzymująca nam kroku Cracovia od 57. minuty prowadziła z Amiką 2:0 i taki wynik sprawiłby, że to goście finiszowaliby tuż za podium. Gospodarze w ostatnich minutach ostro wzięli się jednak do roboty i w doliczonym czasie gry odrobili straty z nawiązką, dzięki czemu utrzymaliśmy się na rekordowej czwartej lokacie. Tydzień później triumf Groclinu w Pucharze Polski pozwolił nam uzyskać przepustkę do gry w Europie!

Pozostaje nam jeszcze wspomnieć dwie pozostałe potyczki „o nic”. W 1999/2000, będąc już pewnymi pierwszego w dziejach utrzymania, na koniec wygraliśmy z Polonią Warszawa 2:1, a już po powrocie na salony w 2016/2017 w bardzo mocno eksperymentalnym składzie ulegliśmy Śląskowi Wrocław 0:3. W jakich nastrojach będziemy kończyć ostatnią z batalii w kampanii 2018/2019? Zakładamy tylko jeden możliwy scenariusz!

 

 

 

fot. MICHAL CHWIEDUK / 400mm.pl





ZOBACZ TAKŻE:


Właściciel

Sponsor strategiczny

Sponsorzy główni