Logotyp Wisła Płocka S.A.
Oficjalna strona internetowa
WISŁY PŁOCK S.A.


IV liga. Podium na półmetku

 

Po nieudanym sobotnim meczu z beniaminkiem Bzurą Chodaków (1:2) Wisła II Płock znalazła się na półmetku sezonu 2020/2021 w grupie drugiej mazowieckiej IV ligi. W najbliższym czasie nasz drugi zespół powinien rozegrać awansem jeszcze dwa "wiosenne" spotkania z Kasztelanem Sierpc i Żyrardowianką Żyrardów, ale 13. kolejek, które ma już za sobą drużyna trenera Marka Brzozowskiego, to wystarczająco dużo czasu, żeby pokusić się o pierwsze podsumowania rundy.

Od 1 sierpnia do 31 października trwały zmagania w rundzie jesiennej sezonu 2020/2021 w wykonaniu młodych Nafciarzy. Przez trzy ostatnie miesiące oprócz 13. ligowych kolejek Wisła II Płock rywalizowała także w Pucharze Polski na szczeblu MZPN Delegatury Płock, co łącznie daje 17 meczów o stawkę. Nasz czwartoligowy bilans to 26 punktów (8-2-3, bramki: 29:18), natomiast pucharowy wygląda następująco: 3 zwycięstwa i 1 porażka w finale (bramki 12:2). 

 

 

DOBRY POCZĄTEK

Zaczęło się optymistycznie, od pewnej wygranej na wyjeździe z Kasztelanem Sierpc (3:0). Następnie nie bez problemów pokonaliśmy Unię Czermno (2:0) na starcie rozgrywek pucharowych. Co prawda późniejszy remis z Żyrardowianką Żyrardów (2:2) zostawił po sobie spory niedosyt, ale należy pamiętać, że skala zmian, jakie zaszły w drugim zespole Wisły Płock przed sezonem była naprawdę spora, zaczynając od praktycznie całkowicie odmienionego sztabu szkoleniowego, a na wzmocnieniach składu kończąc. Nie był to oczywiście powód do usprawiedliwień, bo z upływem dni zdecydowanie więcej było powodów do radości. W kolejnych tygodniach młodzi Nafciarze pokonywali wszystkie napotkane przeszkody. Delta Słupno (3:0), KS Łomianki (2:0 - pierwszy domowy mecz 15 sierpnia), Wkra Żuromin (2:1), MKS Przasnysz (3:1), Błękitni Gąbin (6:0), Nadnarwianka Pułtusk (4:2) - to lista rywali, z którymi mierzyliśmy się do połowy września.

 

 

Korzystne rezultaty uśpiły nieco naszą czujność, a dodając do tego kadrowe osłabienia w postaci wypożyczeń do klubów z niższych lig Krystiana Ogrodowskiego (Stomil Olsztyn), Jakuba Witka (GKS Bełchatów) czy Patryka Leszczyńskiego (Olimpia Grudziądz), zwiastowały, że w końcu musi nadejść słabszy moment.

- Mamy chyba najmłodszą kadrę w historii Wisły II Płock, wszyscy zawodnicy są młodzieżowcami. Zespół przeszedł rewolucję, został bardzo odmłodzony. Duża grupa zawodników w tym sezonie stawia pierwsze kroki na poziomie seniorskim. Wiedzieliśmy, że to nie będzie służyło stabilności formy. Wiadomo, że drugi zespół ma swoją specyfikę i często schodzą tutaj na mecze zawodnicy z pierwszej drużyny. Nie zawsze udaje się to idealnie połączyć. My jako sztab też ciągle się tego uczymy i szukamy złotego środka. Ostatecznie i tak naszym celem nadrzędnym jest przygotowanie, jak największej liczby zawodników do gry w pierwszej drużynie. Uważam, że kilku chłopców jest na dobrej drodze - powiedział Marek Brzozowski, trener Wisły II Płock.

 

WRZEŚNIOWA ZADYSZKA

Już pierwsza połowa zwycięskiego pojedynku z Nadnarwianką Pułtusk, a więc jedną z najsłabszych ekip w stawce, mogła sygnalizować nadchodzące problemy. W drugiej połowie niebiesko-biało-niebiescy wrzucili jednak wyższy bieg i odrobili straty z nawiązką (z 1:2 na 4:2). Zaledwie trzy dni później przyszedł czas na tak naprawdę pierwszy bardzo poważny sprawdzian i mecz na szczycie z liderem Świtem Staroźreby, który również nie poszedł po naszej myśli. Co prawda udało się uratować punkt w doliczonym czasie, ale gra pozostawiała wiele do życzenia.

- Udany początek sezonu spowodował, że rywale zaczęli podchodzić do meczów z nami ze zdwojoną mobilizacją. Na tym etapie mentalnie chyba nie byliśmy jeszcze gotowi, żeby sobie z tym poradzić. Była to kolejna informacja dla sztabu dotycząca naszych deficytów, które z dnia na dzień musimy niwelować. A zespół tak naprawdę pozostaje cały czas w budowie - tłumaczył szkoleniowiec rezerw Wisły.

 

 

Passa 10 z rzędu meczów bez porażki zakończyła się w następnej kolejce. 19 września lepsza okazała się Makowianka Maków Mazowiecki (1:2). Sztab szkoleniowy ponownie mógł mieć sporo zastrzeżeń do realizacji założeń taktycznych. Nie inaczej wyglądało to w finale Pucharu Polski na szczeblu MZPN Delegatury Płock. Grający na własnym terenie Świt Staroźreby bezlitośnie wykorzystał nasze błędy w defensywie, na co odpowiedzieliśmy jedynie jednym trafieniem w końcówce Mateusza Lewandowskiego. Tytułu nie udało się więc obronić, ale już pomijając sam wynik, niepokoiła postawa w pierwszej połowie, być może wynikająca ze stawki spotkania. 

 

OGROMNA WPADKA

Ostateczne rozstrzygnięcia w rozgrywkach pucharowych pozwoliły wrócić do "normalnego" trybu pracy. Wcześniej długo odbywało się to systemem środa - sobota, a natężenie meczów było dość spore, biorąc pod uwagę wcześniejszą bardzo długą przerwę w grze spowodowaną koronawirusem i przedwczesnym końcem poprzedniego sezonu. Rehabilitacja za przegraną 1:2 ze Świtem przyszła szybko, ale nie bezboleśnie. Przeciwnikiem był nie byle kto, bo Huragan Wołomin i znów zawodnicy Wisły II Płock nie popisali się przed przerwą. Po 45. minutach to goście prowadzili 1:0, lecz na drugą połowę drużyna Marka Brzozowskiego wyszła odmieniona i zaaplikowała przyjezdnym aż 5 bramek. Trzy z nich był autorstwa Adriana Szczutowskiego. Wydawać by się mogło, że okazałe 5:1 z ówczesnym liderem tabeli może dać nam wiatr w żagle przed kolejnymi ważnymi potyczkami z ligową czołówką.

 

 

Wtedy przyszła konfrontacja z Hutnikiem Warszawa, zakończona porażką 0:5, o której wszyscy chcieli jak najszybciej zapomnieć. - Ciężko o tym mówić, bo powiem szczerze, że nie przypominam sobie, żebym przez ostatnie 10 lat zaliczył wynik, po którym dochodziłem do siebie trzy dni. Natomiast nie ma co płakać, nie ma co się tłumaczyć, trzeba przyjąć to na klatę. Padło trochę mocnych słów w rozmowach z zawodnikami, kilka rzeczy wewnątrz zespołu musieliśmy sobie wyjaśnić, bo powiedziałem, że taka sytuacja mogła się przytrafić dwa razy: pierwszy i ostatni. Jako trener nie dopuszczę do tego, żeby kiedykolwiek jeszcze się to przytrafiło. Jako facet mam swoją dumę, ale jako trener mam też swoje ambicje i po prostu jest to dla mnie niewyobrażalne, dlatego myślę, że dzisiaj będzie to widoczne na boisku. Nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej - mówił o naszej postawie w starciu z Hutnikiem Warszawa trener Brzozowski, w przedmeczowym studio przed Mławianką Mława.

Mławianką, która po zmianie trenera była niepokonana, ale w końcu trafiła na mocniejszego przeciwnika. Zwycięstwo 3:0 nie przyszło może łatwo, ale ani przez chwilę nie było zagrożone. Plama z poprzedniego spotkania została zmazana i ponownie znać dał o sobie Szczutowski, który ustrzelił dublet. Młody napastnik skutecznością błysnął także później w rywalizacji z KS CK Troszyn (2:1), gdzie w ostatniej akcji zapewnił nam ważny komplet punktów, a wcześniej również wpisał się na listę strzelców. W sumie przeciwko Huraganowi, Hutnikowi, Mławiance i Troszynowi zdobył aż 7 bramek.

 

 

PECHOWA 13. KOLEJKA

Zaplanowany na 25 października pojedynek z Bzurą Chodaków miał być ostatnim w 13. kolejce grupy drugiej mazowieckiej IV ligi. Młodzi Nafciarze mogli przystąpić do niego, znając wyniki konkurentów, którzy potracili punkty. Mławianka Mława uległa Wkrze Żuromin (0:2), Świt Staroźreby przegrał z Hutnikiem Warszawa (2:3) i jedynie Huragan Wołomin zdołał ograć MKS Przasnysz w stosunku 2:1. Takie rozstrzygnięcia sprawiły, że w przypadku zwycięstwa Wisła II Płock zostałaby liderem tabeli. Dzień przed meczem sprawy jednak się skomplikowały, a pozytywny przypadek u jednego z piłkarzy doprowadził do przełożenia spotkania na 31 października.

W drugim terminie mecz doszedł do skutku, lecz tym razem nie stanęliśmy na wysokości zadania. Przyczajony z tyłu rywal długo nie pozwalał nam na wiele, skutecznie wybijając z rytmu. Przy tym umiejętnie się bronił, a po swojej stronie miał też szczęście. W 28. minucie świetną okazję zmarnował Titas Milašius, a niewiele potem błąd Bartłomieja Sielewskiego z zimną krwią wykorzystał aktywny Kamil Kacprzak. Podopieczni trenera Brzozowskiego długo bili głową w mur i gdy wydawało się, że powinni wyrównać, w 54. minucie to Bzura zadała kolejny cios. Chwilę wcześniej rzut karny egzekwowany przez Milašiusa obronił Alexander Zamani, a w odpowiedzi po drugim głupim błędzie blisko własnej bramki, tym razem Szymona Kiewela, szczęśliwie piłkę do siatki skierował Kamil Wojciechowski. Mimo ogromnych chęci dwubramkowej straty nie udało się odrobić. W 80. minucie kontaktowego gola strzelił 17-letni Dawid Szczepanik, ale tego dnia na więcej nie było nas stać. Niespodziewane potknięcie doprowadziło do sytuacji, w której na półmetku rozgrywek drugi zespół Wisły zasiadł na najniższym stopniu podium, choć apetyty były zdecydowanie większe. Tym bardziej że nie wiadomo czy sezon uda się rozegrać do końca. 

- Na pewno pozostał niedosyt, bo zakończenie rundy na pierwszym miejscu byłoby świetnym wynikiem. Natomiast mamy świadomość, że grając samą młodzieżą, nie byliśmy faworytem rozgrywek. Wisła od kilkunastu lat jest na poziomie IV ligi, a teraz pomimo ostatniej porażki awans wydaje się realny. Udało się zrobić podwaliny pod ciekawą drużynę. Jeśli pandemia nie pokrzyżuje nam zimowych planów, to na wiosnę zobaczymy zdecydowanie lepiej funkcjonujący zespół, który da wiele radości kibicom. Celem oczywiście jest AWANS, ale liczymy też, że kilku zawodników zadebiutuje w pierwszym zespole i to będzie dla nas ogromną satysfakcją - podsumował trener Brzozowski. 





ZOBACZ TAKŻE:


Właściciel

Sponsor strategiczny

Sponsorzy główni