Retro recenzje - Diablo 2
Są gry, które swoją rozgrywką, fabułą czy mechaniką zmieniają dotychczasowe patrzenie na komputerową zabawę. Wytyczają nowe ścieżki i często przez przypadek powodują wykształcenie się nowego gatunku. Jednak z biegiem lat i premierami kolejnych tytułów coraz bardziej popadają w zapomnienie. Wspominają je tylko nieliczne grupki największych fanów. Każdy może kojarzyć klasyk, ale ciężko spotkać kogoś kto rzeczywiście by w niego grał. Jednak nie jest tak w przypadku omawianej dzisiaj gry. Od ponad 20 lat jest ona absolutnie niedościgniona w swoim gatunku - gatunku, który sama wytworzyła. Co więcej, jest to doskonała okazja by powspominać ten tytuł, ponieważ pojutrze debiutuje jego długo wyczekiwany remaster, a Diablo II w końcu zagości na konsolach.
Za kontynuację jednej z bardziej kontrowersyjnych gier końca lat 90’ - zarówno za produkcję i wydanie - odpowiada Blizzard Entertainment. Aż 4 lata fani musieli czekać na dalszą część przygód w świecie Sanktuarium, bo Diablo II swoją premierę miał 29 czerwca 2000 roku. Czekać było warto, ponieważ były to czasy, w których Blizzard gry wydawał rzadko, ale każda z nich była rewelacją. Za świetne, polskie wydanie odpowiada CD Projekt S.A. Ten legendarny tytuł, podobnie jak poprzedniczka, dostępny jest wyłącznie na komputery osobiste (ale już niedługo).
Zwycięstwo nad Panem Ciemności nie kończy koszmarów mieszkańców Tristram. Wręcz przeciwnie, Aidan - główny bohater pierwszego Diablo (mężczyzna, mimo że jedną z trzech grywalnych postaci jest kobieta łuczniczka) postanawia zawładnąć mocą tytułowego diabła. Wyciągając ze zwłok stwora jego kamień duszy wbija go sobie w czoło, myśląc że będzie w stanie tą potężną moc kontrolować. To widzimy w filmie kończącym pierwszą część gry. Nic więc dziwnego, że fani z taką niecierpliwością oczekiwali kontynuacji.
Akcja Diablo II rozpoczyna się krótko po wydarzeniach przedstawionych w poprzedniczce. Kontrolowana przez nas nowa postać trafia do obozowiska Łotrzyc, które zostały wygnane ze swojego klasztoru przez wypełzające demoniczne stwory. Już w początkowych monologach (nasza postać nie mówi) możemy się dowiedzieć, że wszystko rozpoczęło się od pobytu tajemniczego, zakapturzonego Mrocznego Wędrowca, który przechodził tędy przed kilkoma dniami. Można było mieć podejrzenia kim jest ten mężczyzna. W pierwszym akcie naszym zadaniem jest wsparcie Łotrzyc w oczyszczeniu ich monastyru z szalejącego zła. Po kilkudziesięciu minutach zabawy trafimy do samego miasteczka Tristram. Nasza oaza z pierwszej części gry okazuje się jednak całkowicie zrujnowana i zdewastowana przez diabelskie plugastwo. Znajome budynki i postaci (Griswold czy Wirt) oraz identyczny jak w pierwszym Diablo, bardzo charakterystyczny motyw muzyczny wywołują ciarki na plecach. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie co czuł fan jedynki, który po raz pierwszy powracał do Tristram. Podejrzewam, że u niektórych mogło to wywołać bardzo głębokie emocje.
Aktów w grze są cztery. Każdy z nich charakteryzuje się tym, że na początku trafiamy (a potem często powracamy) do przyjaznego miasta bądź osady, w których sprzedajemy sprzęt, kupujemy ekwipunek, nabywamy mikstury, rozmawiamy z innymi postaciami, itd. Następnie wyprawiamy się w coraz odleglejsze zakątki krainy w celu wypełnienia naszych misji. Co ważne, twórcy zastosowali podobną mechanikę jak w pierwszej części - większość lokacji jest generowana losowo, więc nawet przechodząc grę po raz kolejny nie będziemy znać przejść na pamięć, bo te po prostu zawsze będą się różnić. W każdym akcie, poza czwartym, do wypełnienia mamy po 6 zadań (nie wszystkie są wymagane do dalszego postępu fabularnego). Rozdziały znacząco się od siebie różnią. Mroczny Wędrowiec zawsze powoduje pojawienie się złych istot, a podróżując w jego poszukiwaniu (“na wschód, zawsze na wschód”) z okolic klasztoru Łotrzyc trafiamy do Lut Gholein. W pustynnych lokacjach drugiego aktu musimy odnaleźć grobowiec, w którym uwięziony jest Baal - jeden z braci Diablo. Następnie płyniemy do Kurast. Akt 3 wita nas typowym klimatem dżungli. Naszym celem jest odnalezienie Mefista - Pana Nienawiści, który razem z wymienionymi wcześniej braćmi tworzy Mroczną Trójcę. W ostatnim i najkrótszym rozdziale przenosimy się do samego piekła. Tam musimy zgładzić tytułowego Diablo, który oczywiście zdołał w pewien sposób się “odrodzić”.
Diablo II jest grą RPG (role-playing game). Rozpoczynamy zabawę z pierwszym poziomem umiejętności, a zdobywamy doświadczenie pokonując kolejne hordy wrogów. Każdy poziom (maksymalnie 99) nagradzany jest 5 punktami, które możemy wedle uznania dodać do statystyk (siła, zręczność, żywotność i energia) oraz 1 punktem, który możemy przeznaczyć do nabycia lub ulepszenia jednej z dziesiątek czarów, umiejętności czy zdolności pasywnych. Oczywiście wszystko zależy od postaci, którą kierujemy, ale o tym za chwile. Nasz bohater kupuje lub zdobywa ze zwłok przeciwników sprzęt, który dodatkowo poprawia jego statystyki. Ich moc jest określona kolorem, np. zwykłe magiczne przedmioty oznaczane są na niebiesko, zaś legendarne (teoretycznie najlepsze) na brązowo/złoto. W połączeniu z bardzo bogatym arsenałem uzbrojenia oznacza to, że dostępnych w grze przedmiotów jest całe mnóstwo.
W grze mogliśmy też wynająć najemnika, który pomagał nam w walce. Różni byli dostępni w każdym z aktów. Ze względu na wzmacniające drużynę aury najpopularniejszym był ten z rozdziału drugiego. Najemnik ma swoje statystyki, razem z nami zdobywa poziomy doświadczenia oraz możemy go uzbroić w lepszy oręż (Diablo II: Pan Zniszczenia).
Jeszcze przed rozpoczęciem samej rozgrywki musimy dokonać bardzo ważnego wyboru - jaką postacią grać. Tych jest do wyboru pięć. Silny i walczący raczej w zwarciu Barbarzyńca, zręczna i zwinna Amazonka, władająca magią żywiołów Czarodziejka, wspierający drużynę silnymi aurami Paladyn oraz potrafiący rzucać klątwy i przemieniać zwłoki w przyjazne szkielety Nekromanta. Każdym z bohaterów gra się zupełnie inaczej, a mnogość zdolności w drzewkach umiejętności każdej z nich powoduje, że wszystko zależy od dodawanych przez nas punktów. Przykładowo możemy stworzyć Amazonkę, która będzie biegle posługiwać się łukiem i szyć do wrogów z magicznych strzał, albo taką samą Amazonką możemy pokonywać diabelski pomiot przy pomocy włóczni i umiejętności skupiających się na walce bezpośredniej.
Ekran wyboru postaci. Prócz imienia możemy zaznaczyć opcję “zawodowca” - oznacza ona, że śmierć naszej postaci jest permanentna. Czy zginiemy po godzinie gry czy po 150 godzinach rozgrywki to zawsze nasza postać znika (Diablo II: Pan Zniszczenia).
Względem poprzedniczki ulepszona została oczywiście oprawa audiowizualna. Rozgrywka wciąż toczy się w rzucie izometrycznym, ale postacie zarówno sojusznicze jak i wrogie są wymodelowane w 3D. Twórcy zdecydowali się pozostawić to za co fani pokochali pierwszego Diablo - bardzo mroczny klimat. Nie chodzi tu wyłącznie o fabułę, ale sam styl graficzny jest bardzo ciemny i złowrogi. Idealnie komponuje się to z charakterycznyczną ścieżką dźwiękową, która w drugiej części jest bardzo rozbudowana, a każdy akt ma swoje oddzielne utwory muzyczne. Na uwagę zasługuje też polski dubbing. CD Projekt zadbał, aby gra została w pełni spolszczona, a niektóre charakterystyczne wyrażenia weszły do growego słownika i często pojawiają się w innych produkcjach jako tzw. easter eggi, np. “zostań na chwilę i posłuchaj” Deckarda Caina. Popisały się również osoby odpowiedzialne za tłumaczenia nazw potworów - Pomiot Wymiocin, Upadła Ladacznica czy Zguba Kręgosłupa to tylko zaledwie procent tego z czym przyjdzie nam się zmierzyć w Diablo II.
No właśnie, walka. W całej grze pokonujemy absurdalne ilości stworów, a twórcy zadbali, żebyśmy się nie nudzili. W każdym akcie występują różnorodne pokraki. Są one, podobnie jak same lokacje, często generowane losowo, więc nigdy nie wiadomo na kogo trafimy. System losować ma z czego, ponieważ kreacji bestii, szkieletów, duchów, demonów, robali jest mnóstwo. Co pewien czas możemy natrafić na czempionów, czyli grupkę silniejszych przeciwników, których pokonanie jest trudniejsze, ale gwarantuje więcej doświadczenia i lepszy łup. Spotkać możemy też bossów i nie chodzi tu o tych powiązanych z przygodą gry, ale o losowego stwora, który potrafi sprawić większy problem, a towarzyszące mu sługi mogą być obdarowane cechami swojego pana. Diablo II proponuje graczom trzy stopnie trudności - normalny, koszmar i piekło. Kończąc grę na pierwszym poziomie odblokowujemy ten wyższy, a przechodzenie całej gry od początku nie jest wcale nudne. Nasza postać co prawda będzie miała prawdopodobnie dość wysoki poziom i solidny sprzęt, ale i przeciwnicy będą trudniejsi. Wymienieni wcześniej czempioni i bossi występują częściej i mają dodatkowe i mocniejsze bonusy. Oznacza to, że poznawanie gry po raz kolejny również zapewnia rozrywkę, a na piekielnym poziomie trudności poradzić sobie mogą tylko dobrze zaplanowane i świetnie uzbrojone postacie.
Równo rok musieli czekać fani na wyjście rozszerzenia. Diablo II: Pan Zniszczenia (Lord of Destruction) swoją premierę miał 29 czerwca 2001 roku. Wymagający podstawowej wersji gry dodatek kontynuuje wątek fabularny walki z Najwyższymi Złymi. Po pokonaniu Diablo archanioł Tyrael teleportuje nas do mroźnej i niedostępnej krainy barbarzyńców. W akcie 5 naszym celem jest powstrzymanie ostatniego z braci - Baala - przed zniszczeniem legendarnego kamienia świata, który spoczywa we wnętrzu góry Arreat. Tytułowy Pan Zniszczenia chce skazić prastary artefakt, co spowodowałoby zniszczenie ludzkości. Poza nowym rozdziałem i zakończeniem historii twórcy wprowadzili nowe dwie klasy postaci - stawiającą śmiercionośne pułapki i posługującą się pazurami Zabójczynię oraz władającego mocami natury i potrafiącego przemienić się w wilkołaka Druida. Poza tym dodano mnóstwo nowych pancerzy i broni, a także wprowadzono magiczne runy, które w odpowiedniej kombinacji tworzyły bardzo potężne przedmioty. W rozszerzeniu możliwe było zwiększenie rozdzielczości grafiki z domyślnej 640x480 pikseli na kosmiczne 800x600 pikseli. Poprawiało to jakość oprawy graficznej oraz zwiększało pole widzenia.
Na wyższych poziomach trudności wrogowie charakteryzują się dodatkowymi bonusami. Tutaj zombiaki mają całkowitą niewrażliwość na błyskawice, dlatego dla takiej amazonki posługującej się elektrycznymi wyładowaniami są bardzo wymagającymi przeciwnikami (Diablo II: Pan Zniszczenia).
Grzechem byłoby nie wspomnieć o przerywnikach filmowych. Pomiędzy każdym z rozdziałów gracz może obejrzeć kilkuminutowy film, który chronologicznie przedstawia historię Mariusa - mężczyzny, który dziwnym zbiegiem okoliczności staje się towarzyszem Mrocznego Wędrowca i jest świadkiem straszliwych wydarzeń. Dzisiaj te sceny nie są niczym wyjątkowym, ale 20 lat temu było to coś co wbijało gracza w fotel.
Diablo II oferowało również tryb kooperacji przez internet. W maksymalnie ośmioosobowej drużynie mogliśmy razem z przyjaciółmi poznawać fabułę gry. Większa liczba graczy oznaczała również automatyczne skalowanie siły potworów, więc granie w kilka osób wcale nie było łatwiejsze niż solo. Bardziej zapaleni gracze multiplayer mogli rozwijać bardzo silne postaci, którymi potem można było walczyć między sobą. Najsilniejsze postaci potrzebowały najmocniejszego sprzętu, a taki kosztował. Walutą do wymian między graczami były runy.
Nie bez przyczyny retro recenzję dotyczącą akurat tej gry Blizzarda czytacie właśnie teraz. Dokładnie pojutrze (23 września) premierę ma remaster tego growego klasyka. Diablo II: Resurrected zadebiutuje nie tylko na komputery osobiste jak swój pierwowzór, ale i na konsole. Posiadacze PlayStation 4 lub 5, Xbox’a One lub S oraz Nintendo Switch’a kupując grę dostaną zarówno podstawową wersję gry, jak i dodatek Pan Zniszczenia. Twórcy podeszli do tego projektu ostrożnie, mając w pamięci fatalny Warcraft III: Reforged. Z drugiej strony ten sam Blizzard potrafił wydać bardzo udany remaster pierwszego Starcrafta. Oprócz widocznych zmian wizualnych oraz dosłownie kilku usprawnień to wciąż ma być ta sama gra. Dynamiczne oświetlenie, rozdzielczość 4K w 60 klatkach na sekundę, ulepszone efekty zaklęć oraz animacji postaci, poprawione przerywniki filmowe, usprawniona ścieżka dźwiękowa - to obiecali nam twórcy. Do tego drobne korekty np. automatyczne podnoszenie złota, czytelniejszy interfejs czy przenoszenie progresu między PC a konsolami. Dla zmagającego się z wielkimi problemami (nie tylko wizerunkowymi) Blizzarda to bardzo ważny projekt. Ciepłe przyjęcie tytułu może zagwarantować sukces oraz chociaż chwilowe pozytywne reakcje recenzentów i graczy. Powtórzenie “wyczynu” remastera trzeciego Warcrafta może nie będzie przysłowiowym gwoździem do trumny dla całej firmy, ale spowoduje, że od Blizzarda odwrócą się już nawet najwierniejsi fani. Jak więc będzie? O tym przekonamy się za kilka dni.
Garść ciekawostek:
- poza “jedynką” i “dwójką” w serii Diablo znajduje się też część trzecia, która swoją premierę miała w 2012 roku, a po dwóch latach doczekała się dodatku. W przyszłości pojawić się mają również kolejne gry mobilny Diablo Immortal (2022) oraz Diablo IV (data premiery nieznana).
- Tygodnik Time w 2012 roku uznał Diablo II za jedną z najlepszych gier, jakie kiedykolwiek stworzono.
- Hack’and’Slash to podgatunek gier RPG, o którym wspomniałem we wstępie tej recenzji. Sam termin oznacza z angielskiego “rąbać i ciąć” i odnosi się do rozgrywki, która skupia się na zabijaniu olbrzymich ilości przeciwników. Zdania są podzielone, ale wiele osób wskazuje właśnie Diablo II jako pierwszego i najlepszego w historii gier hack’and’slash’a. Co ciekawe, w mowie potocznej gry tego typu określa się też jako “diablopodobne”.
- Nic więc dziwnego, że w 2015 roku gra zajęła pierwsze miejsce na liście 25 najlepszych gier hack’and’slash według polskiego serwisu GryOnline.
- Nie można nie wspomnieć o sekretnym Krowim Poziomie. Legenda, która powstała w przypadku pierwszego Diablo i krążyła w internecie, mówiła, że podchodząc do stada krów w mieście Tristram i klikając w odpowiedniej kolejności i odpowiednią ilość razy w te dające mleko zwierzęta otworzy się portal prowadzący do ukrytego poziomu. Poradniki jak takie przejście stworzyć podawano nawet w polskich czasopismach komputerowych. Oczywiście, mimo prób tysięcy graczy, nikomu się takiego portalu nie udało otworzyć.
- W Diablo II legenda stała się prawdą. Sekretny Krowi Poziom jest dostępny w grze, a otwiera się go nie klikając krowy w osadzie (chociaż te w mieście rzeczywiście występują), a łącząc drewnianą nogę Wirta ze zrujnowanego Tristram razem z księgą portali. Przejście można otworzyć tylko po zabiciu Diablo (w podstawce) czy Baala (w dodatku). Przeniesiemy się wtedy do dość sporej lokacji, w której czekają na nas agresywne grupy Piekielnych Krów. Te kroczące na 2 nogach i dzierżące długie halabardy stwory są świetnym dostarczycielem punktów doświadczenia oraz run.
- Istnieją speedrunerzy Diablo II. Osoby takie pobijają rekordy w jak najszybszym przejściu gry na normalnym poziomie trudności w trybie jednoosobowym. Aktualny rekord to 57 minut i 33 sekundy, a pochodzący z Estonii gracz dokonał tego Czarodziejką. Co ciekawe, ten rekord ustanowiono całkiem niedawno, bo zaledwie 2 miesiące temu. To tylko świadczy jak ponadczasowy tytuł stworzył Blizzard.
- W rankingu speedrunnerów jest też Polak. Posługujący się pseudonimem BokserKabaty gracz jest w top3 jeśli chodzi o Amazonkę, Zabójczynię, Nekromantę czy Paladyna. Jego Druid jest na szczycie listy z wynikiem 1 godziny, 19 minut i 37 sekund.
Jeśli lubicie gry z szybką akcją i częstymi rzeziami przeciwników, a do tego cenicie ciekawą, acz mroczną fabułę, to Diablo II jest dla Was. Szczególnie, że poprzez zbliżający się remaster poznawanie tego klasycznego tytułu będzie, miejmy nadzieję, znacznie ułatwione.
Nafciarz94
Wcześniejsze gry w serii Retro Recenzji, kliknij i zobacz: